Było już dobrze po zmierzchu, i wcale nie chciałem nigdzie iść, ale musiałem. Musiałem poszukać „nocnych” kwiatów. Kwitną one tylko w bezksiężycowe noce, a taka właśnie nastąpiła. Pęki ich otwierają się na pierwszy nów po przesileniu zimowym, i tylko na ten jeden w roku. Pomagają jednak one na ciężkie rany oraz... Katar. Dlatego ważne jest ich posiadanie przy sobie. Nigdy nie wiesz, kiedy się przewiejesz.
Gwiazdy świeciły jasno wskazując drogę równie dobrze zagubionym, jak idącym do jasnego celu. Byłem w połowie drogi na najbliższą polanę, gdyż te drogocenne kwiaty rosły niemalże wszędzie, gdy usłyszałem szelest. Zignorowałem go.
Gdy tylko dotarłem na polanę, zacząłem zbierać wszystkie otwarte kwiaty tej rośliny. Znowu ciszę przerwał odgłos poruszonych liści, złamanej gałązki. Odwróciłem się w stronę dźwięku.
-Dlaczego spacerujesz nocami? - ktoś zapytał.
Milczałem.
-Co tutaj robisz? - głos nieznajomego wyrażał zdenerwowanie.
„Zbieram kwiaty, nie widzisz?” - wysłałem sygnał telepatyczny.
-Ale dlaczego akurat tutaj? - W głosie wilka (lub nie) brzmiał lekki niepokój.
Nie odpowiedziałem, tylko odszedłem w stronę swojej jaskini. Szelest podążał za mną. Starał się mnie zmylić, ale szedłem przed siebie pewnym krokiem. Teraz moim celem była podziemna jaskinia. Wszedłem do niej, ale Szelest – tak w myślach nazywałem tego wilka – nie poszedł za mną. Zasygnalizowałem Cerberowi mój powrót. Wszedłem trochę głębiej do jaskini, zdjąłem worek z ziołami oraz ułożyłem się do snu, czując, że jestem bezpieczny.
<Szeleście?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz