piątek, 30 grudnia 2016

Od Minx Do Vipera

Widok był przerażający. Po raz pierwszy trzęsłam się niekontrolowanie za strachu. Próbowałam opanować się na tyle aby nie wyjść przed opanowanym Vi na tchórza. Bądź co bądź wewnętrznie nadal byłam szczeniakiem - naprawdę nie lubiłam tego w sobie. Nos zajęłam węszeniem w poszukiwaniu jakiś śladów które pomogłyby nam ustalić, co właściwie się tu wydarzyło. W tym przypadku stawiałabym na jakiś rodzaj bakterii czy wirusa...trochę czytałam o tym z ksiąg medycznych w siedzibie Rosy. Albo, coś wystraszyło te biedne zwierzęta tak, że popadły w obłęd.
-Tylko dlaczego się nie uspokajają?- myśl wpadła i momentalnie rozjaśniła mi obraz całej sytuacji. Viper dobijał właśnie jednego z oszalałych jeleni. Miałam ochotę powiedzieć mu że to nie najlepszy pomysł dotykać tych osobników. Już miałam poinformować go o tym, że najprawdopodobniej to Coś lub Ktoś nadal znajduję się niedaleko. Zapach skutecznie maskowały unoszące się w powietrzu skumulowane zapachy świeżej padliny i odchodów. Parująca w jesiennym mroźnym powietrzu jucha wyglądała jak trujące opary. Z nich właśnie wyłonił się Nieznajomy, tuż za zamyślonym basiorem. Ten momentalnie spojrzał na mnie świadomy niebezpieczeństwa i chyba coś nawet mówił, ale nagle jakbym wrosła w ziemie.
Patrzyłam jak w zwolnionym tempie Vi obraca się i unika ciosu. Skała gdzie przed chwilą stał rozpadła się jakby była bryłką uformowaną z wysuszonego piasku. Ale nią nie była, poczułam jej twardość, gdy jeden z odłamków uderzył mnie w policzek tuż pod okiem. Nieznajome Stworzenie przypominające posturą niedźwiedzia było w pełni skupione na atakowaniu mojego towarzysza. Musiałam działać pomimo całego strachu który pętał mi ciało i umysł.
-Myśl Minx! MYŚL!!!- karciłam siebie samą, gorączkowo przeszukując wzrokiem otoczenie w poszukiwaniu czegoś przydatnego. Dobrze że bestia nie była zainteresowana w ogóle moją osobą, tak jakby mnie nie dostrzegała. Skądś znałam to miejsce, chyba raz polowałam tu na dziki z Haną. Nieopodal na lewo powinna znajdować się niewielkich rozmiarów polanka z przeolbrzymim starym drzewem. Nie mogłam czekać dłużej Vi wyglądał na wyczerpanego unikaniem serii ataków. Krzyknęłam więc do niego i kiedy tylko skupił na mnie swoją uwagę łbem pokazałam mu aby ruszył za mną. Pędziłam przed siebie nie oglądając się. Bałam się ogromnie o siebie i Vi. Basior ufał mi na tyle by podążać za mną. Próbowałam mentalnie połączyć się z nim aby przekazać szczegóły mojego planu. Ale jak zwykle w pośpiechu coś poszło nie tak.
Z siłą tornada przebiłam się przez czyjąś mentalną barierę...utonęłam w morzu chaotycznych obrazów przepełnionych przemocą i chęcią mordu oraz innych trudnych do zinterpretowania uczuć. Widziałam Vi, tylko że znacznie młodszego, jakieś ludzkie szczenie z oczami Vi...jakieś dziwne miejsca i obrazy. Krew, wszędzie krew i krzyki przepełnione bólem. Uciekłam jak tylko mogłam najszybciej. Rwał się mi oddech i tym razem skupiłam się porządnie by trafić tam gdzie chciałam. Basior prze chwilę przystanął rozmyślając nad przekazanymi mu szczegółami co prawie kosztowało go utratę łapy, na szczęście jednak miał świetny refleks i obyło się na niewielkim rozcięciu.
Zgodnie z planem zwabił bestie pod olbrzymie drzewo, a ja w tym samym czasie siłą powietrza próbowałam wyrwać je z ziemi i rzucić na potwora, jednocześnie zaczynając już tworzyć portal, który miałby nas zabrać daleko stąd. Coś poszło jednak nie do końca tak jak powinno i drzewo jedynie lekko się przechyliło, natomiast portal świecił jasno. Widząc to Viper siła wody przeciął pień ryzykując własnym życiem. Bestia szykowała się by zaatakować plecy basiora. Nie myśląc skoczyłam przed siebie odbijając się łapami w locie o zad basiora. Kły wbiły się w szyję, głęboko...ciało było dziwnie miękkie jakby rozpadające się ze starości i rozkładu. Miałam ochotę rozewrzeć szczęki i wypluć ciemną ciecz zalewającą mi pysk. Wszystko działo się tak szybko. Bestia zamachała olbrzymim cielskiem i ciężar mojego ciała wyrwał kawał mięsa z szyi potwora. Jeszcze w locie zostałam złapana przez towarzysza i przeniesiona bezpiecznie do portalu. W ostatniej chwili usłyszałam trzask i wycie. Plan się powiódł.
Po drugiej stronie portalu przywitał nas dziwny krajobraz. Coś jakby wielkie kwadratowe kopce termitów przepełnione różnymi dźwiękami i zapachami. Przerażona spojrzałam przepraszająco w stronę Vipera. Wyglądał na zszokowanego a jednocześnie na uradowanego.
-Patrz Minx to miasto...jestem w Domu!...w domu...- zakończył szeptem przesyconym nutką rozkoszy i tęsknoty. Dotarło do mnie własne zmęczenie i rany. Przekonana o własnym bezpieczeństwie w towarzystwie drugiego wilka- zemdlałam.

<przepraszam za chaos ale myślę że taki spóźniony prezent Świąteczny -w postaci powrotu do świata ludzi- Ci się spodoba ;) szkoda tylko że w wilczej postaci  :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz