Pomimo szumu spadającej wody usłyszałam wyraźnie krzyk jakiegoś wilka. Wciąż patrzyłam przed siebie nie mogąc się zdecydować czy sprawdzić kto to, czy iść dalej... Wzywało mnie do wyruszenia w drogę. Mój czas już nadchodził. Cicho zaskomlałam w myślach, przeklinając własną ciekawość. Odwróciłam się i za zasłony krzaków zobaczyłam na skraju wodospadu wilczyce, a dokładnie Rawhay.
-
Nie zależy mi na sławie i nie mam co tracić. Nic już nie mam -jej słowa i bliskość krawędzi podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Rzadko słyszy się o wilkach które same chcą zakończyć swój żywot, ale jednak zdarzają się takie przypadki. Byłam podwójnie zszokowana ponieważ Rawhay wydawała się opanowaną i raczej silną psychicznie waderą. Nie czekając chwili dłużej rzuciłam się na wilczyce próbując ją powstrzymać. Pertraktacją, zajmę się jak tylko bicie mojego serca wróci do normy a Rawhay bezpiecznie znajdzie się z dala od przepaści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz