- Galaxy! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam krwawiącą waderę.
Jej piękna fioletowa sierść, która od początku mi się podobała, była pokryta płaszczem i.... krwią. W plecy wbity miała mały, al zabójczy sztylet. Leżała nieruchomo, tylko lekko otwierając oczy.
-Isabello! Obudź się szybko! - krzyknęłam.
Isabella zerwała się na równe nogi, i przerażona popatrzyła na głęboko krwawiącą Galaxy.
- Musimy jej pomóc - powiedziałam. - Isabello, tylko ty to potrafisz.
Isabella nadal bez słowa, pochyliła się nad raną Galaxy, najpierw wyciągając sztylet, a potem wyciągając łapy do rany. Po chwili pojawiło się w jej łapach niebieskie światełko, potem na ranę wystrzeliła woda, a rana... zniknęła!
- Jesteś niesamowita! - Powiedziałam do Isabelli.
- Dzięki, ale to serio nic wielkiego.- Isabella w końcu wydusiła coś z siebie.
Galaxy otworzyła oczy, i patrzyła raz to na mnie, raz na Isabellę. Powoli wstała, otrzepując się lekko. Jej sierść stała się bardziej puszysta niż przedtem.
- Isabello, jak mam ci dziękować?- zapytała.
- Nie musisz, to drobiazg - uśmiechnęła się Isabella.
Popatrzyły na mnie.
- Isabello, miałam dziś okropny sen- Powiedziałam.
- Jaki? O czym?- zapytała mnie Isabella.
- O tym basiorze...- zaczęłam niepewnie.
- Och... On często mi się śni.- powiedziała Isabella.
-Musimy zbadać dobrze sprawę- wtrąciła Galaxy.
- Racja, no bo po co ta wyprawa?- uśmiechnęłam się.
-Na razie idźmy. Idźmy do przodu, za tropem tego Basiora.-powiedziała Isabella.
-Tak, tak będzie najlepiej - powiedziałam.
I nagle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz