wtorek, 15 listopada 2016

Od Liv C.D Denisa

W mojej głowie dawno nie było tak wesoło. Świetnie bawiłam się dzisiaj, jak mały szczeniak. Już dawno się tak nie czułam. Może i wyglądaliśmy dziwnie, tarzając się po ziemi, ale ja widziałam to pozytywnie. Dziwiło mnie tylko, że pierwszy raz w życiu bawiłam się tak dobrze z... Basiorem. Denis pierwszy raz gdy się spotkaliśmy był tajemniczy i na moje oko trochę zmartwiony. Ale cieszyło mnie to, że był duszą artystyczną, tak jak ja.
Nagle o nasze uszy obiły się jakieś szmery. A jeszcze wcześniej jakiś głos się z nas nabijał. Kto to mógł być? Starałam się zachować spokój.
- Kto to? - Zapytałam Denisa.
- Nie wiem - Odpowiedział rozglądając się.
I znowu. Szmer przetaczający się przez liście.Denis podszedł do krzaków. Nic. Nikogo, niczego.To nie był zwykły wiatr.
- Szczerze, to trochę się boję- powiedziałam trochę bliżej przysuwając się do Denisa.
- Nie ma czego.- uśmiechnął się.
- No tak, z takim bohaterem- zaśmiałam się.
- Oj tam dobra - Denis przewrócił z uśmiechem oczami.- Nie mów tak, Liv.
I nagle coś zaczęło się śmiać. Nie coś, a ktoś...No ładnie. Teraz serio się bałam.Ktoś się ciągle z nas śmiał. Krzaki zaczęły się trząść. I nagle z nich wyskoczył jakiś basior. Cały czarny, mocno umięśniony, z czerwonymi oczami. No nie. Nie chciałam takiej sytuacji. Czy tylko mnie to spotyka?
- Ha ha...Słodko.- Zaśmiał się drwiąco.
Tak! To ten sam głos zza krzaków! Słyszałam go już kiedyś. Co chciał? Ciekawe kim był...W moim przeczuciu kimś złym. Miałam nadzieję że Denis coś wymyśli.
- Czego chcesz? - Zapytał Denis poważnie.
- Oh, niczego szczególnego Bohaterze.- zaśmiał się znów basior.
- Przestań - Denis mówił ostrzej.
-Oh!- Basior zabrał łapę jakby poparzyły go liście.-I co? Na jakie męki mnie teraz skażesz, bohaterze?
- Powiedziałem że masz przestać tak mówić- Powiedział Denis
- A teraz mi coś jeszcze zrobi, bohater!- Krzyknął Basior.
Denis oddychał ciężko, z agresją. Po chwili widziałam, jak z całą siłą w łapach drapnął Basiora w pysk. Basior upadł na chwilę. Potem powoli wstał, a minę miał bardzo groźną. Łypnął na Denisa, potem na mnie. Zbliżył się do mnie, skoczył. Ja nie zdążyłam uciec, a teraz on mnie przytrzymał. Był tak silny, że aż zawisłam w powietrzu.
- Albo teraz uciekniesz, albo ona straci swoje słodkie życie.- Powiedział basior śmiejąc się.
Denis odwrócił się, i zaczął szybko iść. Jak mógł?!
- Denis, nie - szepnęłam cicho.
- No i co? Gdzie teraz jest twój bohater, księżniczko?- zapytał.
Nie odpowiedziałam. Bałam się jak nigdy, a on mnie tak po prostu zostawił? Może tak chciał? Może na to czekał? Może nie lubił takich rozmarzonych wader jak ja, i po prostu mu przeszkadzałam? Nieee no, nie wierzę.
Basior nadal mnie trzymał. Gadał coś do siebie. Nagle usłyszałam jakiś szmer. No nie...znowu tajemnicze szmery? Kto znowu?! Zaraz zaraz...Denis!
- Teraz pójdziesz ze mną rozumiesz?! Teraz ja będę twoim bohaterem. Jesteś pod moimi rozkazami.- syknął basior.
Nie odzywałam się. Denis stał za basiorem, szykując się do skoku. Wiedziałam, że mnie tak nie zostawi, wiedziałam! Jak mam mu podziękować? Nie, na razie nie. Później to załatwię.
Denis skoczył na basiora, a ten ryknął strasznie głośno. Puścił mnie, a ja upadłam na liście. Musiał mu coś zrobić, bo basior...nie żył! Upadł głośno na ziemię.
- Jak to zrobiłeś?- zapytałam szybko, dysząc.
- Po prostu go zostawiłem. Udałem że odchodzę, a tak naprawdę szedłem na około i jeszcze po drodze znalazłem ten mały sztylet!- Powiedział Denis.
- Ale się bałam. Myślałam że mnie tak zostawisz.- Powiedziałam smutno, opuszczając pysk.
- Nigdy!- powiedział Denis.- Przepraszam że tak to wyglądało, ale tak najlepiej było zrobić.
- Cieszę się. Dziękuję- powiedziałam z uśmiechem.
- Ale to nic takiego- powiedział Denis.
- No wiesz, jeśli miałam tam zginąć lub być służącą jakiegoś groźnego basiora, to to jest dużo.-Powiedziałam.
- No dobra. Jest już ciemno, idziemy do jaskini? -Zapytał Denis.
- Nie chce mi się... moja jest tak daleko, zmęczyłam się.- powiedziałam cicho i popatrzyłam na niego.
- No więc chodź do mojej.Chyba nie będziemy spać w lesie?- zaśmiał się.
- Nie - uśmiech znów wrócił na mój pysk.
Po chwili byliśmy już przed wejściem do jaskini. Byłam tak zmęczona, że miałam ochotę położyć się gdziekolwiek. Weszłam pierwsza, za mną szedł równie znużony Denis. Znalazłam sobie miejsce i ułożyłam się. Denis niedaleko mnie przesunął swoje farby, i położył się.
-Dobranoc Liv - uśmiechnął się swoim charakterystycznym uśmiechem- Dobranoc Denis.- wstałam.- Dziękuję ci.
Wstałam i dałam mu lekko buziaka w policzek. Wiedziałam że nie powinnam, bo skąd mogłam wiedzieć czy on mnie lubił? Może byłam tylko jakąś głupią waderą...

                                                                          <Denis?>
Ps. Nie jestem zła że tak długo nie odpisywałaś. Wiem co to znaczy nie mieć weny bądź czasu ;) Sorry za takie dziwne opowiadanie, tak mi się wymyśliło :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz