Pobieglem. Najpierw postanowiłem zdobyć wlocznie poniewaz była ona
niezbędna. Bieglem, nie zatrzymywalem sie. Wkroczylem na teren ludzi.
Wiedziałem że tu nie wolno używać magii, ale cóż...zawylem. z chmur
wyłonił sie wielki czarny smok-mój towarzysz Evil. Złapał mnie za
grzbiet i posadził na swoich plecach.
-No dobrze Evil-powiedziałem do niego.-Na terytorium starej watahy mnie zawieść prosz.
-a pocoz to?
-Zostawiłem tam wlocznie. Oj potem ci opowiem nie ma czasu!
-Lecielismy tak z prędkością światła. Normalnie biegłym parę dni, a tak
dolecielismy w minutę. Na wysokości 100 m nad ziemia zeskoczylem z jego
grzbietu. Zwróciłem sie brzuchem ku ziemi. Wyladowalem na 4 łapach. Koło
jaskini siedzial czarno-biały pies-buntownik o imieniu Steele
-bu! Wrzasnalem mu w ucho.
-Hej!-wrzasnal-Co ty tu robisz, demonie?!
-Nic kompletnie-wyrwalem mu wlocznie z rąk-Dawaj to
-Co?! To moje-chcial mi ja wyrwać, ale ja go odepchnalem:
-Potem sie rozliczymy zdrajco.
Skoczylem na drzewo, odbilem sie od pnia i wylecialem na 50 m nad
ziemię. Wskoczylem smokowi na grzbiet i polecielismy do watahy. Na
wloczni był malutki zbiorniczek na wodę święconą. Okazało sie, że jest
pełny. Powachalem ja. Tak to była woda swiecona. Zapachem sie nie różni
od zwykłej wody, ale moja demoniczna forma schowała sie wglab duszy.
Wyladowalismy niedaleko jaskini.
-Odsunąć sie!-krzyknalem.-Sweetie wstawaj!
-Co?-spytala oslabionym głosem.- Graaaaaaaaaa-ryknal demon. Tym razem gdy demon sie odzywał wilczyca ruszala ustami-Wynos sie!
Skoczył na mnie i wytracil mi wlocznie z rąk. Przygniotl mnie do ziemi.
Inne wilki chciały nam pomoc, ale on stworzył krąg czerwonego ognia aby
nie mogli przejść.
-Koniec z tobą!
Jej pazury wydluzyly sie o 0,5 m i coraz bardziej zaglebialy sie w mojej
szyi. Wyprostowalem nogi i podrzucilem ja. Uderzyła sie o strop
jaskini. Wyskoczylem z okręgu.
-Hej-krzyknęła Avalon-Ona tam splonie.
-Póki jest w niej demon ogień nic jej nie zrobi-odparlem.
Nagle demon znów nią zawładnął i skoczył na mnie. Ja zrobiłem salto do
tylu, obrocilem sie i w ostatniej chwili przebilem jej serce na wylot
-Nie!!!!!-krzykneli wszyscy.
Demon krzyczał przeraźliwie swoim ochryplym głosem. Jej oczy coraz
bardziej sie świeciły. Mój złoty krzyżyk z czerwnom krysztalem na środku
zaczął sie świecić. Z wilczycy zaczęła wychodzić czarna chmura. To był
demon w postaci niematerialnej. Ten krzyż służył do zamykania i
więzienia demonów. Zamknalem go tam. Wilczyca opadła na ziemię. Nie
miała ano jednej rany, straciła przytomność. Ja chwialem sie na nogach:
-Nic jej nie będzie-powiedziałem osłabiony głosem. Nagle upadlem
bezwladnie na ziemię. Umarlem. W tle słychać było głos." Kto jej pomoże
ten zginie". Sweetie ocknela sie.
(Sweetie?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz