sobota, 24 lutego 2018

Od Rosalie c.d. Minx, Tristana

Użycie potężnej dawki uzdrawiającej w znacznym stopniu wyczerpało mój organizm, nawet nie wiem kiedy po prostu wysiadłam i pogrążyłam się we śnie. Zmęczenie odebrało mi nawet obrazy senne, nie pamiętam o czym śniłam. Przez głowę przepływały tylko pojedyncze słowa. Właściwie gdy głęboka faza snu odpłynęła w przeszłość, jeszcze przez dłuższy czas znajdowałam się w półśnie, w pół jawie. Łapałam po woli znów kontakt z rzeczywistością. Rozpoznawałam kolejne głosy, kolejne myśli, wybiegałam dalej poza obszar jaskini i wsłuchiwałam się w myśli innych istot. Z niektórymi traciłam kontakt. Dlaczego? Bo umarły. Czułam zimny oddech śmierci. Im bardziej się zagłębiałam w tym, tym bardziej odczuwałam to wszystko. Przeszywał mnie ich ból, ich smutek, ich agonia. Ja leżałam nieruchomo na ziemi z otwartymi oczyma o pustym spojrzeniu, wyglądałam jak nieżywa, ale mnie jeszcze dosięgnął zaszczyt dalszego życia. Tak na prawdę każda cząstka mnie umiera z każdą śmiertelną ofiarą zarazy. Wyniszcza mnie. Jak nigdy wcześniej nie używam tyle mocy uzdrowienia. Zamiast nabierać potęgi, ja słabnę. Tak bardzo chciałabym móc to wszystko powstrzymać. "Nasze alphy są bezsilne", "uzdrowienie nie uzdrawia", "brak leku", "brak odpowiedzi ze strony Pierwotnych", "kolejna śmierć", "wszyscy umrzemy".
"Kto jeszcze zginie? Milczcie dalej. Zdechnijmy wszyscy."- Słowa które rozniosły się po korytarzu całkowicie wybudziły mnie ze snu. Poznałam je, to była Merle. Jak nigdy silna wadera, była zrozpaczona. Wiedziałam już dlaczego. Jedyna istota, której w pełni ufała odeszła. Miris nie żyje.
W przypadku jej byłam bezsilna, teraz nawet nie umiałabym spojrzeć prosto w oczy Merle.
Przeraża mnie fakt, że to "coś" nie tylko zabija, ale i zmienia, żeruje na bezsilności, niszczy pomiędzy nami zaufanie. Odczuwam tego skutki na własnej skórze.
Dźwignęłam się z podłogi i rozejrzałam po grocie. Tristan z Minx siedzieli blisko siebie i nawiązywali między sobą kontakt myślowy. Obdarzyłam ich chwilowym spojrzeniem, po czym skierowałam się do drugiej części, gdzie znajdował się schowek. Wyjęłam ampułki z eliksirem uzdrawiającym i wróciłam się z powrotem do części głównej. Podeszłam do wadery i basiora.
-Wypijcie to.- Zachęcająco szturchnęłam ich w bok.
-Dzięki Rosa.- Skinęłam im głową.
Na korytarzu usłyszałam szybkie kroki, a za nimi kolejne. Te pierwsze jeszcze bardziej przyspieszyły, po czym te drugie odpuściły.
-Merle, zaczekaj!- Krzyknęła za nią Magnolia.
https://data.whicdn.com/images/266819712/original.gif-Zostawcie mnie w spokoju!- Prychnęła i zaraz jej kroki umilkły, co świadczyło, że jest już poza jaskinią. Matka tylko głośno wypuściła powietrze i zawróciła się do groty, gdzie był Silver i Derlis.
Położyłam uszy po sobie i skierowałam wzrok znów na dwójkę wilków goszczących u mnie.
-Właściwie, to chyba mogę was już wypuścić, tylko przychodźcie do mnie się pokazać. Nic więcej raczej nie mogę póki co zaradzić.- Zrobiłam parę kroków w kierunku porozrzucanych książek na podłodze. Z najbliżej położonej mnie zdmuchnęłam kurz i podniosłam do góry okładkę, a razem z nią przekartkowało się kilka innych stron.
-Chociaż właściwie zanim was wypuszczę, powinnam zadać pytanie. Jak się czujecie? Tylko nie odpowiadajcie, że dobrze, bo wiem, że tak nie jest.
<Minx, Tristan?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz