Wygrzewałem się na jednym z konarów. Był on dość wygodny,
więc przychodziłem w to miejsce dość często. Chociaż nie do końca tak często,
tylko wtedy, gdy nie spędzam czasu z Anielką, a ostatnio prawie się nie
rozstajemy. Wokół mnie okręciło się coś, a raczej ktoś – Arak.
-Coś ciekawego się dowiedziałeś? – zapytałem, a ten zaprzeczył. Nie miałem już
więcej pytań, a on do mnie. Nagle moja łapa zaczęła mi drętwieć, a z symboli
emanowało światło. Spojrzałem pytająco na węża, lecz on też nie wiedział co się
dzieje. W mojej głowie pokazywały się urywane obrazy jakiegoś dziwnego miejsca,
a w głowie słyszałem delikatny głos, jakby szczeniaka. Osobnik starał się ze
mną połączyć. Musiała być to bardzo duża odległość, bo nawet moje umiejętności
nie były w stanie wytworzyć idealnych obrazów w mojej głowie ani nie mogły
dokładnie usłyszeć głosu. Te szczenię musi być bardzo silne skoro potrafi to
zrobić w swoim wieku. Udało mi się mniej więcej zobaczyć to miejsce i jedynie
usłyszeć, że waderka prosi o pomoc. Chciałem jej pomóc i znaleźć się w tym
miejscu, gdzie aktualnie ona się znajduje. Zeskoczyłem z gałęzi i nagle moja
łapa zaczęła świecić. Światło było bardzo oślepiające, musiałem zamknąć oczy,
aby nie oślepnąć. Jednak poczułem jakbym się rozpadał. We wszystkim po kolei
traciłem czucie. Ogon, łapy, skrzydła, kark… Później jedynie czułem lekki
wiaterek. Otworzyłem oczy i znalazłem się obok dwóch wader. Rozpoznawałem je,
aczkolwiek nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać. Jeżeli się nie mylę to ta
mała to Minx, a starsza to Daiki.
-Co się tutaj dzieje? – zapytałem zdziwiony, rozglądając się dookoła po czym
wyczekiwałem odpowiedzi patrząc się na wadery. Minx opowiedziała co się
wydarzyło i z tego powodu musi wyruszyć do zaświatów, aby uratować Orhanę.
Następnie zapytała jak my się tutaj pojawiliśmy. Daiki powiedziała, że przez
przypadek wpadła na trop królika i Orhany. Ja za to powiedziałem jedynie, że to
ze mną się połączyła i potrzebowała pomocy, więc się zjawiłem, lecz nie było
czasu, aby opowiadać jaki sposób się
tutaj znalazłem. Samemu ciężko mi to zrozumieć, więc trudniej będzie to
wytłumaczyć wilczycom.
-Zechcecie mi towarzyszyć, ale nie mogę obiecać, że wrócicie cali i zdrowi –
zaproponowała Minx. Oczywiście Daiki się zgodziła od razu. Moim zdaniem jest to
niebezpieczna wyprawa, żadne z nas może nie wrócić lub tylko część z nas. Mogę
więcej nie zobaczyć Anielki, na której widzę, że zaczyna mi zależeć. W sumie
jeżeli teraz mnie straci to pozbiera się szybciej niż, gdyby miało to miejsce o
wiele później. Jednak nie mogę pozwolić, aby wadera z małym szczeniakiem
wybrali się w taką podróż. Pokiwałem głową i podszedłem do nich. Minx
wystąpiła, po chwili wyszeptała dwa słowa i nagle brama zaczęła się powoli
otwierać.
-Uważajcie, przez chwilę nie będziecie mogli oddychać. Weźcie głęboki oddech –
oznajmiła. W ostatniej chwili zaczerpnąłem powietrza i zostałem wessany z
pozostałą dwójką do środka. Po znalezieniu się w miejscu, w którym pachniało
zgnilizną oraz czymś, czego jeszcze nigdy nie czułem, waderka powiedziała, że
znaleźliśmy się na pierwszym poziomie zaświatów, a wszystkich było dziewięć. Poczułem
się dziwnie zmęczony, a moja moc i siła jak i pozostałych spadła. Po chwili coś
się wyślizgnęło spod moich skrzydeł. Był to Arak. Nawet nie poczułem, kiedy on
się tam znalazł.
-Dlaczego nie zostałeś? To jest niebezpieczne – powiedziałem stanowczo.
-Nie zostawiłbym ciebie, a teraz lepiej już ruszajmy – oznajmił i wszyscy
ruszyliśmy przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz