-To mi się podoba – zaśmiał się Arak, a ja od razu posłałem
niewielką kulę ognia w jego kierunku.
-Ha ha ha. Bardzo zabawne – mruknąłem. Posłałem w stronę Anielki podmuch
wiatru, który ją przewrócił. Od razu wykorzystałem tą okazję i zablokowałem
waderę, żeby nie mogła wstać. Nasze pyski były dość blisko siebie. -Jaki ty masz kolor oczu? – zapytała, przekręcając głowę i jedną i drugą stronę.
-A jak myślisz? – mruknąłem po wyszczerzyłem kły.
-Nie potrafisz się uśmiechać – zaśmiała się wilczyca – Takie jakby czarne z prześwitami czerwieni, nie wiem – powiedziała. Przybliżyłem pysk do jej ucha.
-A teraz ja Ci pokażę co potrafię – oznajmiłem i szybko poderwałem się do góry. Aniela wstała, a ja wbiegłem w nią, co sprawiło, że wpadła na mój grzbiet. Kiedy poczułem, że w miarę się trzyma wystartowałem do góry.
-Slash!! Puść mnie! – krzyczała wadera, a ja się tylko śmiałem. Znajdowaliśmy się już dość wysoko nad ziemią. Upadek groziłby śmiercią.
-Nadal chcesz, żebym Cię puścił? – zapytałem.
-Tak! – wrzasnęła.
-Proszę bardzo – oznajmiłem. Wadera zaczęła krzyczeć. Nic innego nie przemawiało do niej, tylko panika.
-Slash, pomóż mi!!
-Dlaczego krzyczysz? – zapytałem, a wadera przestała krzyczeć i rozejrzała się dookoła. Nadal znajdowała się na moim grzbiecie i była bezpieczna. Powoli wylądowałem i odstawiłem ją na ziemię.
-Nie puszczaj mnie więcej! – krzyknęła.
-Nie puściłem Cię. Byłaś cały czas na moim grzbiecie – odpowiedziałem.
-Jak? Przecież ja spadałam. To niemożliwe.
Anielka nie mogła tego wytłumaczyć.
-Widzisz? Nie wierzyłaś mi, że potrafię wnikać do czyichś umysłów. Wmówiłem Ci, że spadasz, a Ty byłaś przekonana, że to prawda. Przecież nie puściłbym Cię – powiedziałem. Wadera nad czymś się zastanawiała, po czym nagle uciekła.
-Anielka, zaczekaj! – krzyknąłem i zacząłem za nią biec, ale zgubiłem ją gdzieś w lesie. Ech, to nie tak miało wyglądać. „Arak, znajdź ją.” Mam nadzieję, że zrobi to. Może jednak dam jej chwilę ochłonąć, zanim zacznę jej szukać. Co ja najlepszego zrobiłem.
Następnego dnia, dostałem wiadomość od Araka, że ją znalazł i jest gdzieś na szczycie Wodospadu Wątpliwości. Wziąłem w pysk ostrożnie mój podarunek dla niej w ramach przeprosin. Szukałem tego przez całą noc. Leciałem tam dość długo, ponieważ poleciałem od tyłu, aby mnie nie zauważyła i nie uciekła. Wylądowałem niedaleko niej. Siedziała na zboczu. Powoli podążałem w jej kierunku. Spuściłem łeb w dół niosąc dla niej granatową różę. Gdy byłem dość blisko, odwróciła się w moim kierunku. Zatrzymałem się i obawiałem się reakcji. Duże prawdopodobieństwo było, że po prostu mnie ominie i odejdzie.
-Przepraszam…
<Anielka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz