- To może chodźmy nad wodospad, tam przecież się poznaliśmy - oznajmiłam z uśmiechem.
-
Bardzo dobry pomysł - powiedział widocznie zadowolony basior.
Ruszyliśmy w stronę wodogrzmotu, po drodze opowiadaliśmy sobie o naszych
rodowitych tradycjach, pieśniach, zwyczajach. Uświadomiłam sobie, ze
jego kultura bardzo różni się od mojej. Pomyślałam sobie, że zabrałabym
go w swoje rodzinne strony, pokazałabym mu swój dom. Dotarliśmy nad
wodospad i siedliśmy na skraju, wsłuchiwałam się w wiatr, a basior
patrzył się na mnie nie przeszkadzało mi to. Poczułam z nim jakiegoś
rodzaju więź, sama nie wiem z jakiego powodu.
-
Raw posłuchaj muszę ci coś wyznać, nie mogę tego dusić w sobie - rzekł a
ja nie wiedziałam o co chodzi. Nagle usłyszałam, jak coś pędzi w naszą
stronę. Nakidai mówił coś jeszcze, ale go nie słuchałam.
- Czekaj, czekaj bądź na chwilę cicho - szepnęłam.
-
Czyli masz gdzieś co do ciebie mówię - oznajmił zdenerwowany wilk.
Myślałam, że to biegnie Mohadu lub Tsubaki. Nagle przed oczami zrobiło
mi się ciemno i poczułam, że jakiś róg wbił mi się w żebra. Jęknęłam z
bólu i padłam na ziemię. Usłyszałam krzyk basiora i straciłam
przytomność.
< Nakidai? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz