Byłem zdezorientowany, krzyczałem i patrzyłem ze
zdziwieniem na całą sytuację. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałem co
się właśnie stało. Rawhay leży ranna, dosłownie przebita przez poroże
jednego z jeleni. Stado przybiegło tutaj i jeden z jeleni rzucił się na
waderę.. pewnie uznał ją za intruza lub zagrożenie. Roślinożerca patrzył
na mnie i wyglądał tak, jakby również mnie chciał zaatakować.
- Co robić?- Pomyślałem.- Przecież nie będę walczył z całym stadem..-Szepnąłem do siebie.
-
Tsubaki!- Krzyknąłem na całe gardło, a po kilku sekundach zjawił się mój
towarzysz, razem z Mohadu. Obaj patrzyli na mnie przerażeni.
- Mohadu, leć po bandaż do mojej jaskini, bo tutaj nie ma!- Rozkazałem.
Smok nawet nie protestował i poleciał najszybciej jak potrafił do mojej jaskini.
- Tsubaki, ty leć po medyka!
- Zgoda!- Krzyknął, po chwili znikając.
Po kilku chwilach przyleciał Mohadu.
- Dziękuję.- Szepnąłem.
Przemyłem
waderze ranę czystą wodą, a następnie ją zawinąłem w bandaż. Po kilku
sekundach przyleciał mój towarzysz z medykiem na grzbiecie.
- Proszę o pomoc- Krzyknąłem do lekarza.
Medyk bez słowa zajął się Raw. Po 30 minutach ze spokojem powiedział.
-
Nic jej nie będzie. Jeleń nie przebił jej żadnego organu. Będzie żyć,
ale nie powinna się za dużo ruszać, aby rana się nie powiększyła. Z
resztą widzę, że ma smoka, więc może na nim latać.- Rzekł z uśmiechem.
- Dziękuję.- Odparłem.
Medyk
wrócił do swojej jaskini. Razem z Tsu i Mohadu czekaliśmy cierpliwie,
aż wadera się obudzi. Po nudnych czterech godzinach, wilczyca otworzyła
oczy i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
<Raw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz