niedziela, 25 września 2016

Od Nakidai'a C.d. Rawhay "Pełnia"

Od początku wyczuwałem jakiś podstęp, gdyby to było coś normalnego, Mo i Raw nie musieli by rozmawiać na osobności, gdy wadera wsiadła na smoka, postanowiłem ich śledzić. Biegłem za nimi bardzo, bardzo długo.. W końcu zatrzymali się w jakiejś odludnej jaskini. Przyglądałem się Raw zza krzaków. Była pełnia. Jej futro zaczęło robić się czarne, kły zaczęły jej rosnąć, pazury zrobiły się większe, a jej oczy przybrały krwistoczerwony kolor. Może głupio postąpiłem, ale wyszedłem zza krzaków. Wadera zaczęła mi się przyglądać, skuliła się i najeżyła sierść. Od razu zauważyłem, że chce mnie zaatakować. Nie poznała mnie.. Patrzyła na mnie, jak na ofiarę..
Popatrzyłem na nią ze smutkiem. Niespodziewanie Raw skoczyła na mnie i przygniotła mnie do ziemi. Zaczęła drapać mnie pazurami po ciele i pysku. Wszędzie było pełno krwi. Po chwili ugryzła mnie, a następnie nachyliła się nad moim gardłem. Nie chciałem jaj atakować, postanowiłem, że będę się tylko bronił. Sytuacja była krytyczna, ubyło mi dużo krwi.
Jeżeli nie odepchnę jej, to przegryzie mi gardło.- Pomyślałem.
Raw już wystawiała zębiska.
- Rawhay!- Wrzasnąłem, warknąłem na waderę i odepchnąłem ją z całej siły, a ta uderzył o skałę w jaskini. Wstałem i chwiejnym krokiem zacząłem do niej podchodzić.
- Rawhay! Opamiętaj się, to ja, Nakidai, nie pamiętasz?!- Warknąłem i trzymałem pysk wadery w obu łapach.
Wilczyca mnie odepchnęła. Leżałem wpółmartwy. Przeraziłem się, gdy nachyliła się nade mną i wystawiła zęby.
To mój koniec.- Pomyślałem.- Zaraz, przecież..
Wpadłem na świetny pomysł. Moim żywiołem jest ogień. Uderzyłem łapą o bok jaskini, a z sufitu zsypało się kilka ostrych skał. Wadera odsunęła się ode mnie, a ja wstałem. Użyłem swojego żywiołu ognia i stworzyłem bardzo silną ognistą klatkę i zamknąłem w niej waderę.
Co chwilę odnawiałem zaklęcie, aby klatka nie uległa zniszczeniu. I tak do rana. Rankiem zobaczyłem, że wadera powraca do swej normalnej formy. Westchnąłem z ulgą i usunąłem klatkę.
Położyłem się i konałem. Byłem cały w zaschniętej krwi i zadrapaniach. Miałem wiele siniaków i ugryzień, a na dodatek byłem wykończony używaniem żywiołu przez całą noc. Wokół mnie pływała kałuża krwi. Obraz zaczął mi się rozmywać. Zauważyłem nad sobą tylko przerażoną Raw i Mohadu. Wyjąkałem coś i straciłem przytomność.
<Raw? :o >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz