Nadal zastanawiam się kim była wilczyca w moim śnie...? Postaram się dowiedzieć, ale teraz powinnam zająć się pracą.
Wstałam wcześnie rano. Rosalie pozwoliła mi pracować. Powiedziała,
że ostatnio do uzdrowicieli przybyło pełno rannych szpiegów.
Powiedziała także, że moje zdolności mogą się bardzo przydać w
uzdrawianiu. Postanowiłam, że pomogę.
Doszłam do ''pokoju chorych''. Od początku sali do końca
rozciągały się łóżka ze zranionymi szpiegami. Ale jak! Przecież szpiedzy
są niezauważalni! Może to był tak sprytny i niebezpieczny wróg, że
jakoś pokonał ich wszystkich. Na pierwszym łóżku leżała chyba
najbardziej zraniona wadera. Miała piękne białe lśniące futro, długi
puszysty ogon i błękitne oczy, z których wydobywał się niebieski blask.
Podeszłam do niej i zapytałam:
- Jak się czujesz? Co ci dolega?
Odpowiedziała z uśmiechem:
- Boli mnie strasznie biodro, klatka piersiowa i lewa przednia łapa.
Postanowiłam obejrzeć te miejsca. Okazało się, że cała wilczyca
jest mocno poturbowana i potrzebna jest natychmiastowa pomoc. Dotknęłam
ją prawą łapą i wypowiedziałam silne zaklęcie uzdrawiające. Od razu
wadera poczuła się lepiej.
Powiedziała:
- Bardzo ci dziękuję yyyy...
- Mam na imię Isabella a ty? - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Jestem Liv. Jeszcze raz ci dziękuję - powiedziała z wyrazem podziękowania.
- Nie ma za co. Po to tu przecież jestem - zaśmiałam się. - Przepraszam, muszę iść zająć się innymi.
- Nie ma sprawy - odpowiedziała miło Liv.
Byłam bardzo zadowolona z siebie. Lubię pomagać innym. Ta praca jest dla mnie wszystkim.
Po pracy poszłam przejść się po lesie. Oczywiście nie zagłębiałam
się zbytnio. Nagle usłyszałam szelest. Przestraszyłam się mocno i bez
wahania zaczęłam uciekać.
Wtem ktoś mnie powstrzymał i powiedział ze śmiechem:
- To ja Liv!
- Aleś ty mnie wystraszyła - odpowiedziałam z uśmiechem
- Nie chciałam cię wystraszyć - odpowiedziała smutna.
- Oj nic się nie stało. Tak w ogóle to dobrze się ukrywasz - powiedziałam.
- Dziękuję. A ty masz dobry słuch.
Zaśmiałam się:
-Też dziękuję.
Nagle Liv powiedziała ze strachem:
- Ktoś nas obserwuje. Musimy uciekać. Zapuściliśmy się za daleko.
- Masz rację. Tu nie jest bezpiecznie. Musimy zawiadomić Magnolię, że ktoś wkradł się na teren Watahy - odpowiedziałam poważnie.
Już mieliśmy iść, ale nagle...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz