Nie byłam pewna, czy dadzą sobie radę w zaświatach. Raz znowu dziwnie
się zachowuję i może zrobić krzywdę nie tylko sobie, ale także
Silverowi. Nie potrafiłabym sobie wybaczyć, gdyby coś im się stało.
Ostatnio zauważyłam, że Raz stał się dla mnie kimś więcej niż tylko
przyjacielem. Przy nim zawsze czuję się bezpiecznie i nie wyobrażam
sobie życia bez niego. Wszyscy spoglądaliśmy na siebie, aż wreszcie
niezręczną ciszę przerwał Silver. Zaproponował wspólny posiłek, a mi jak
na zawołanie zaczęło burczeć w brzuchu. Nie czekając na reakcję innych
wybiegłam z jaskini krzycząc, że mają się stawić za dwie godziny w mojej
jaskini. Ja tymczasem pobiegłam na polowanie. Skoro to miał być nasz
ostatni wspólny posiłek przed rozłąką, to nie mogą to być zające, które
ostatnimi czasy ciągle jedliśmy. Po upływie godziny wreszcie dotarłam
pod jaskinię z ostatnim zwierzęciem. Miałam nadzieję, że sarna, dzik i
kilka bażantów wystarczy. Bieg za sarną mnie wykończył, ale to jeszcze
nie był koniec przygotowań. Noc zapowiadała się chłodna, więc musiałam
rozpalić ognisko. Nie przepadam za ogniem, ale po kilkunastu minutach
mozolnej pracy wreszcie chrust zapłonął. Ogień wzniósł się w górę, a
płomienie rozpoczęły swój taniec. Odsunęłam się od ogniska, a idąc tyłem
nie zauważyłam basiora.
- Hej Raz. - na moim pysku zagościł uśmiech.
- Witam widzę, że nie próżnowałaś.
- No wiesz chciałam, żebyśmy zapamiętali miło to spotkanie.
Nie
powiedziałam nic więcej, gdyż zauważyłam Rosalie i Silvera idących w
naszą stronę. Przywitałam się i wszyscy razem zabraliśmy się za
pałaszowanie wcześniej upolowanej zwierzyny. W międzyczasie
rozmawialiśmy o naszych wyprawach. Silver i Raz nie chcieli zdradzić
szczegółów swojej podróży i czasem mówili szeptem, tak, żebyśmy nic nie
usłyszały. Przez cały wieczór zauważyłam, że Raz co jakiś czas spogląda
na mnie. Zastanawiałam się o co mu może chodzić. Nagle basior wstał i
poszedł nad jeziorko. Przynajmniej tak mi się zdawało. Zniknął mi z
oczu, a ja chciałam mieć pewność, że nic mu nie jest. Przeprosiłam gości
i ruszyłam śladem Raza. Siedział przy jeziorze i najwyraźniej
przyglądał się swojemu odbiciu. Przysiadłam obok niego i spojrzałam w
taflę wody. Noc była piękna. Świerszcze cykały, świetliki latały nad
jeziorkiem, a księżyc oświetlał całą dolinę. Nie mogłam tam tak siedzieć
bezczynnie. Postanowiłam odezwać się pierwsza.
- Raz wszystko dobrze?
< Raz? Przepraszam, że tak chaotycznie xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz