piątek, 19 sierpnia 2016

Od Slasha do Anielki

-Ja...ja... - Wadera odwróciła się i starała się pohamować łzy, które leciały jej z oczy. Nagle Arak się na mnie rzucił i zaczął krzyczeć, że żyję. "Zostaw nas samych." Po chwili wąż odwrócił się i odszedł. Podszedłem do Anielki i usiadłem obok niej. Z oczu wadery leciały jeszcze pojedyncze łzy. Byłem ciekawy o czym teraz myśli, ale nie będę chamski i nie będę zaglądał do jej głowy. Chciałem aby się wtuliła we mnie, ale nie potrafię zrobić tego pierwszy. Nie umiem okazywać emocji. Może jednak Arak ma racje. Boję się dopuścić kogoś bliżej do siebie, bo boję się, że stracę tą osobę, że stanie jej się przeze mnie krzywda.
-Nie płacz. Mnie nie można zabić - powiedziałem, a ona wtuliła się w moją puchatą sierść. Ja zaś siedziałem sztywno. Zero reakcji. Nie wiem, czy nie umiałem, czy nie chciałem. Gdy się uspokoiła, zaproponowałem, że teraz ja ją gdzieś zaprowadzę. Zgodziła się. Po drodze wytłumaczyłem Anielce, że mnie jest naprawdę bardzo ciężko zabić. Można, ale nie powiedziałem w jaki sposób. Lepiej, żeby nie wiedziała. Niedługo po tym byliśmy już na miejscu.






Wadera była zachwycona widokiem.
-Jesteś tu od niedawna. Skąd znasz już takie miejsca? - zapytała.
-Mam skrzydła i dobry wzrok. Tyle wystarczy - odpowiedziałem. Zaczęło się powoli ściemniać. "Aruś, mógłbyś jakieś żarcie przynieść?" Po niedługim czasie przybył wąż z jeleniem. Ja w tym czasie zdążyłem rozpalić ognisko. Gdy wszyscy zjedliśmy posiłek, trzeba było się położyć spać. Ja nie muszę, ale będę się zachowywał jak normalny wilk i pozwolę sobie na trochę snu.
-Zostajemy tutaj, czy wracamy? - zapytałem. Nagle ni z gruszki ni z pietruszki zaczął padać deszcz.
-Może jednak wrócimy, bo drzewa nie dają dużej osłony - odpowiedziała.
-Mam pomysł. Połóż się - powiedziałam, a wadera po chwili wykonała to co powiedziałem. Położyłem się jakiś kawałek od niej i rozłożyłem skrzydła. Powstał taki mały namiocik. Włączyłem w sobie taki grzejniczek i powietrze w środku się ogrzało, a my po chwili wyschliśmy. Niedługo oboje odpłynęliśmy. Obudziłem się w środku nocy, bo odczuwałem coś dziwnego. Mam bardzo płytki sen i najmniejszy szmer może mnie zbudzić. Powodem mojej pobudki było to, że w namiociku się ochłodziło i to bardzo, a wadera się cała trzęsła z zimna. Najwyraźniej mamy zimną noc.
-Ana, obudź się - powiedziałem głośniej, lecz dopiero po kilku próbach udało mi się ją obudzić.
-Co się dzieje? - zapytała zaspana. Nie wiedziałem jak to zrobić, jak powiedzieć. Slash dasz radę.
-Emm... cała się trzęsiesz. Przysuń się do mnie to Cię ogrzeję - powiedziałem, a wadera od razu wtuliła się w moje ciało, a ja rozpaliłem w sobie ogień i zacząłem ją ogrzewać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz