- Pamiętaj o klątwie - ugh... tak
tak. Jeszcze to. Ciekawe czy w zaświatach też może mi odbić. Mógłbym
zastanowić się jeszcze parę razy ale to i tak by nic nie zmieniło. Nawet
jeżeli dotrę do Alroy to jak zmuszę ją, żeby zdjęła ze mnie tą klątwę?
Ta moja "była matka"... co ją może przekonać? Nie wiem.. wymyśli się na
miejscu. Popatrzyłem po pyskach Daiki i Rosalie. Daiki trochę
zirytowana, a Rosalie zbita z tropu. No tak. O co może chodzić
Silverowi? Czy on ma jakiś przebiegły plan, czy coś?
- Ugh.. - cicho wyjąkałem. Zamroczyło mi oczy i poczułem ucisk w głowie. Miałem wrażenie odrętwienia na całym ciele. Osunęłem się na brzuch. Powoli tak aby wyglądało to naturalnie. Schowałem łeb w łapach. Nie chciałem, żeby Rosalie znowu mnie spacyfikowała.... spęta mnie i co. Nici z podróży do zaświatów. Ciekawe jak tam jest. Może... gdyby się nie udało to mógłbym tam zostać. Nie sprawiałbym już niebezpieczeństwa... Daiki byłaby bezpieczna. Po tej myśli zapiszczało mi w uszach. Ale tak porządnie.
Niespokojnie się poruszyłem. Silwer lekko się odsunął i spiął, od Rosalie biła energia przygotowana prawdopodobnie do zadania ciosu. Jedynie Daiki podeszła.
- Raz? Wszystko dobrze? - otworzyłem jedno oko. Wszystko wracało do normy. Podniosłem się i otrzepałem lekko futro.
- Tak. Wszystko jest dobrze. - Silver i Rosalie jakby się uspokoili.
- Mam pomysł. Zanim każdy ruszy w swoją stronę zróbmy sobie gdzieś schadzkę przy ognisku. Zjemy coś i obgadamy wszystko w przyjemniejszej atmosferze. - zaproponował Silver. W sumie ja sam miałem dość tego napięcia. A jak usłyszałem o posiłku to mi ślinka pociekła. Co to może być? Dzik? Jeleń? Sarna? Bażanty? A może indyki? Liczę na coś niezwykle dobrego.... ale pewnie będziemy wpieprzać surowe zające. Ale byłoby fajnie. Kto wie? Może "ostatni posiłek" będzie czymś zaskakującym. Ale co tam jedzenie. To mogą być moje ostatnie chwile z Daiki. Warto zrobić z nią coś niesamowitego.
- Ugh.. - cicho wyjąkałem. Zamroczyło mi oczy i poczułem ucisk w głowie. Miałem wrażenie odrętwienia na całym ciele. Osunęłem się na brzuch. Powoli tak aby wyglądało to naturalnie. Schowałem łeb w łapach. Nie chciałem, żeby Rosalie znowu mnie spacyfikowała.... spęta mnie i co. Nici z podróży do zaświatów. Ciekawe jak tam jest. Może... gdyby się nie udało to mógłbym tam zostać. Nie sprawiałbym już niebezpieczeństwa... Daiki byłaby bezpieczna. Po tej myśli zapiszczało mi w uszach. Ale tak porządnie.
Niespokojnie się poruszyłem. Silwer lekko się odsunął i spiął, od Rosalie biła energia przygotowana prawdopodobnie do zadania ciosu. Jedynie Daiki podeszła.
- Raz? Wszystko dobrze? - otworzyłem jedno oko. Wszystko wracało do normy. Podniosłem się i otrzepałem lekko futro.
- Tak. Wszystko jest dobrze. - Silver i Rosalie jakby się uspokoili.
- Mam pomysł. Zanim każdy ruszy w swoją stronę zróbmy sobie gdzieś schadzkę przy ognisku. Zjemy coś i obgadamy wszystko w przyjemniejszej atmosferze. - zaproponował Silver. W sumie ja sam miałem dość tego napięcia. A jak usłyszałem o posiłku to mi ślinka pociekła. Co to może być? Dzik? Jeleń? Sarna? Bażanty? A może indyki? Liczę na coś niezwykle dobrego.... ale pewnie będziemy wpieprzać surowe zające. Ale byłoby fajnie. Kto wie? Może "ostatni posiłek" będzie czymś zaskakującym. Ale co tam jedzenie. To mogą być moje ostatnie chwile z Daiki. Warto zrobić z nią coś niesamowitego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz