czwartek, 11 sierpnia 2016

Od Rawhay do Kogoś


Dotarłam z Mohadu do dość sympatycznego miejsca, jednak nie zachwycam się widokami, chociaż są piękne. W głowie tylko mam pytanie, czy będę ty bezpieczna? Wędrując wzdłuż rzeki słyszałam tylko szelest skrzydeł smoka, który latał nad moją głową, obserwując teren. Inne wilki dziwnie się mi przyglądały, nie dziwie się jesteśmy tutaj przecież nowi. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, mam dość wpadania w tarapaty i nieustannej walki . Skręciłam do ogromnego lasu i szłam po prostu przed siebie w lesie nie było żywej duszy. Z ciszy wyłonił się głos Mohadu.
- Ej, może poczekasz na mnie, czy już o mnie zapomniałaś? - warknął na mnie smok.
- Po co? I tak byś mnie dogonił, jak zawsze. Zobaczyłeś coś ciekawego tam górze? - zapytałam.
- Nic szczególnego, oprócz obłędnych widoków. To tereny są dobrze strzeżone, nie martw się Intruzi nas tu nie znajdą. Mają ważniejsze sprawy na głowie - oznajmił.
- No nie wiem, oni pragną zemsty ja to czuje. Mohadu ja zabiłam większość ich ludzi, oni nie odpuszczą - powiedziałam zdenerwowana. 
- Skończ ten temat. Przybyliśmy tutaj żyć normalnie, a nie zamartwiać się - rzekł smok, chwycił mnie w swoje szpony i wzbił się w powietrze. To niesamowite zobaczyć te widoki z góry. Moim oczom ukazał się ogromny wodospad, towarzysz odstawił mnie na skraju wodogrzmotu i usiadł obok mnie. W tym miejscu kończył się las. Nagle usłyszałam szelest, nie był to szum lasu, to czyjeś kroki. 

<KTOŚ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz