Po
tych wszystkich zwariowanych zdarzeniach przez około miesiąc nie
widziałam basiora. Nie wiem, co robi i co się z nim dzieje. Mo wyleciał
na wyprawę w góry i nie ma go już tydzień, nie powiedział mi nawet w
jakim celu tam wyrusza, zostałam sama jak palec. Leżałam w jaskini i
przyglądałam się drzewku, które rosło na samym środku. W pewnej chwili
do jamy wleciał gryf, od razu go poznałam to Ahadi - przyjaciel mój i
Mohadu. Podszedł do mnie, a ja jak szczeniak rzuciłam się na niego z
uściskiem, gryf zaśmiał się głośno.
-
Witaj! Widzę Raw wyrosłaś, jesteś już dorosła i bardzo piękna -
powiedział nadal roześmiany. Z mojej twarzy nie znikał uśmiech.
- Cześć ! Ty też nieźle się trzymasz. Co cię tu sprowadza? - spytałam.
- Mohadu mnie do ciebie przysłał, szykuje coś - oświadczył z dziwnym uśmiechem.
- Co? Kiedy? - dopytywałam podekscytowana.
-
Spokojnie jutro cię tam zabiorę - rzekł. Oboje siedliśmy i gadaliśmy
bardzo długo. Ahadi zaczął temat mojej rodziny, słyszał plotki, że moja
rodzina żyje, ale nie wie czy to prawda. Po całej konwersacji zjedliśmy i
położyliśmy się spać. Rano Ahadi siedział obok mnie a przy nim leżał
zabity jeleń. Zjedliśmy i postanowiłam, że oprowadzę gryfa po okolicy.
Przyjaciel przyznał, że widoki są tu obłędne. Poszliśmy do rzeki,
zaczęłam pić, bo byłam strasznie spragniona. W jednej chwili poczułam,
jak Ahadi łapie mnie w swoje łapy i wznosi się w powietrze. Czułam, że
lecimy do Mohadu, tylko nie wiem, czego się spodziewać? Lecieliśmy dość
długo, w pewnym momencie zobaczyłam smoka, a przy nim tygrysa i Nakidai '
ego. Co się tutaj dzieje ?
< Nakidai >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz