wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Orhany c.d. Minx

Gambo był naprawdę uroczym stworzeniem, a z jego oczu biła inteligencja i silna intuicja. Spotkanie go było dla mnie czystą przyjemnością, a fakt, że to miało miejsce umocnił mnie odrobinę w zaufaniu jakim darzyła mnie Minx, nawet jeżeli to wcale nie miało takiego znaczenia jak mi się wydawało. Kiedy ja w najlepsze tuliłam się do królika wilczyca zaproponowała wspólne łowy. Nie byłam pewna jej kondycji, szok spowodowany koszmarem i jeszcze te zdarzenia z wczoraj. Przypomniałam sobie jednak jak wcześniej z łatwością udźwignęła dzika, który mi tak ciążył i uznałam, że nie będzie problemu jeżeli będzie uczestniczyć w polowaniu. Nie mogłam jednak się powstrzymać i poprosiłam by poinformowała mnie gdy tylko poczuje się gorzej. Miałam tylko nadzieje, że nie przeszkadzała jej moja nadopiekuńczość, u wilków w jej wieku łatwo o nagły bunt, chociaż tak naprawdę nie byłam pewna czy Minx jest zwyczajnym szczeniakiem. Jej obawy przed ranieniem innych swoją samolubnością sprawiały, że widziałam w jej małym ciałku... dorosłą wilczyce. Moje myśli zostały rozwiane gdy tylko dostrzegłam dziwactwo otaczającego nas lasu. Zdążyłyśmy już przejść kawałek, a nawet złapać trop, ale tu go nie czułam. Wszystko wokół wyglądało jakby przeszła tędy sama śmierć. Bezlistne drzewa, nienaturalnie powyginane gałęzie, które wyglądały jak sięgające po nas złowrogie łapy. Nie dostrzegałam ani jednej żywej duszy prócz nas, a odgłosy naszych kroków pobrzmiewały echem, mimo że wydawało się to niemożliwe. Odchodziłam od zmysłów czując tę niecodzienną i ciężką aurę, a jedyną rzeczą dzięki której pozostawałam stabilna było ciepło Gambo leżącego na moim grzbiecie. Nie chciałam iść dalej, więc odwróciłam się do towarzyszki by poinformować ją o tym by zawrócić. W jednej chwili zmroził mnie strach tak silny, że czułam jak włosy mi się jeżą, a stawy blokują uniemożliwiając ruch. Nagle moje kończyny stały się miękkie przez co przysiadłam, a w gardle utknęła mi gula, przez którą ledwo udało mi się coś wykrztusić. Coś za nią było i wyraźnie pragnęło naszej krzywdy. Sięgnęło ku waderce, a moje chwilowe otępienie zniknęło w jednej chwili. Wściekle rzuciłam się do przodu przeskakując nad szczeniakiem i odgradzając ją od cieniopodobnej kreatury. Zatopiłam kły w czymś co wyglądało jak ramie wydając przy tym głośne powarkiwania i głębokie pomruki, których nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Gryzłam i szarpałam, używałam przy tym ognia jak i powietrza, ale co mogłam zrobić przeciwko czemuś czego materialność była równie złudna co zamarznięta rzeka? W jednej chwili zostałam mocno przybita do ziemi. Siła uderzenia była tak obezwładniająca, że na chwile straciłam jasność umysłu i miałam mroczki przed oczami. W końcu ból przeszył moje ciało, sprawiając, że wydobyłam z siebie pisk. Czułam jak dotyka najgłębszych zakamarków mojej egzystencji. To było jak najgorsza z możliwych do zaznania agonii, która rozrywa Ci dusze. Powoli czułam opuszczające mnie siły witalne, a otępienie ciągnęło mnie zachłannie w swoje objęcia, by po chwili złożyć mnie w ofierze śmierci. Pod koniec nawet nie bolało...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz