Odprowadzałem waderę do domu, a nasi towarzysze szli za nami.
Zacząłem żegnać się z waderą, a ta nagle krzyknęła. Oglądnąłem się za
siebie, zauważyłem coś. To "coś" biegło w naszą stronę. Wyszczerzyłem
kły, najeżyłem sierść, zawołałem Tsubaki'ego i byłem gotowy do walki.
Mohadu przyleciał do wadery i ją zasłonił. Z krzaków wyszedł człowiek.
Po strzelbie i jego wyglądzie stwierdziłem , że to kłusownik. Próbował
nas zastrzelić. Już szykował broń, celował ją prosto na Rawhay.
Strzelił. Ale nic jej nie zrobił, bo w idealnym momencie skoczyłem na
niego i przewróciłem, a kula poleciała gdzieś wysoko. Razem z Rawhay
zaczęliśmy go drapać pazurami i gryźć. Postanowiliśmy, że pozwolimy mu
jeszcze żyć, więc razem ciągnąc go zębami za ubranie wytargaliśmy go z
dala od terytorium watahy. Następnie obserwowaliśmy go. Po paru
godzinach się obudził, rzucił strzelbę i pobiegł, kulejąc w stronę końca
lasu. Razem z waderą i naszymi towarzyszami ruszyliśmy śmiejąc się z
kłusownika z powrotem w stronę jaskini Raw. Gdy dotarliśmy na miejsce
pożegnałem się ponownie z wilczycą i poszedłem w stronę swojej jaskini.
Odprawiłem swojego towarzysza i zasnąłem.
<Raw>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz