Orhana była wspaniała, delikatny wietrzyk unosił moje zmęczone ciałko i chwilę mogłam odpocząć. Dzik to może nie moje najulubieńsze danie, ale byłam tak głodna że i jego mięso nie było mi straszne. Kiedy zobaczyłyśmy przed nami ich stado nie potrafiłam powstrzymać się przed chęcią wczepienia się łapami w skórę młodego dzika i zanurzeniu w jego szyi kłów. Przednia łapka emanowała siłą i chęcią działania, rozlewając się na resztę mojego ciała. Mój wzrok tak bardzo był skupiony na jednym z osobników, że przez chwilę słyszałam jakby jego myśli "gdzieś tutaj są..." dzik rył w ziemi patrząc z ukosa na innego młodzika "jutro na pewno pokonam go..." młody dziczek miał urazę do innego, z racji przegrania w zapasach na oczach innych. W tej samej chwili Orhana zerwała się i popędziła w stronę dziczków. Jej celem okazał się ten sam osobnik. Kolega dzika i kilkoro starszych osobników rzuciło się z odsieczą ale było już za późno. Chrupnięcie kości, nieobecne spojrzenie i brak naszego połączenia świadczyły o tym nazbyt dobitnie. Wstałam z ziemi chcąc popędzić mojej towarzyszce z pomocą. Później wszystko działo się dość szybko, wadera siłą wiatru przegnała resztę żądnych zemsty dzików i z dość dużym trudem przytargała ofiarę do mnie. Jeszcze w pół kroku odebrałam jej zdobycz aby pomóc jej ją nieść i zdziwiłam się jej lekkością. Spojrzałam zaskoczona na Orhanę- wszystko w niej budziło skojarzenia z delikatnością i eteryczną zwiewnością i najwidoczniej nie były to tylko pozory. Wiedziałam że pomimo mojego niewielkiego rozmiaru dysponuję dość znaczną siłą, jednak do dziś nie mogłam dokładnie stwierdzić jak wielką. Choć z drugiej strony, może faktycznie moja towarzyszka nie dysponowała zbytnio siłą fizyczną. Byłam nawet w stanie w to uwierzyć. Podjęłam więc decyzję by stać się jeszcze silniejszą by chronić tą akurat waderę. W ten sposób może kiedyś będę w stanie odwdzięczyć się jej za dobroć i serce jakie mi okazała. Moje spojrzenie powędrowało z powrotem w kierunku zdobyczy i...nie to że nie lubię, ale nie bardzo przepadam za tego rodzaju mięsem, to jeszcze trudno było mi pogodzić się ze zjedzeniem czegoś, z czym łączył mnie przez chwilą kontakt psychiczny.
-wszystko w porządku...?- pytanie wyrwało mnie z zamyślenia.
zatroskane spojrzenie kazało mi zmienić tok mojego myślenia. Może i miałam z tym stworzeniem kontakt ale tak jak wiele innych zjedzonych przeze mnie stworzeń były po prostu potrzebne do naszego przeżycia. Nie zabijaliśmy dla zabawy czy samej rozkoszy zabijania. Polowaliśmy aby zaspokoić głód i przetrwać. Ni mniej, ni więcej.
-tak- odpowiedziałam z uśmiechem- dziękuję że upolowałaś go dla nas- z tymi słowami wgryzłam się wygłodniała w ciało dzika, w myślach dziękując i jemu- za siłę do życia, jaka spływała do mojego ciała z każdym kęsem napełniającym mój brzuch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz