- Jak masz na imię skarbie? - nawet jej głos był pełen harmonii i spokoju z lekko melodyjnym akcentem.
Nie wiem dlaczego ale instynktownie czułam że mogę zaufać tej wilczycy i po części chciałam aby się mną zaopiekowała. Wiedziałam już że gdzieś tam daleko, w stadzie które nie mogę już uznać za swoje, są moi rodzice- których nie mogę jednocześnie nazwać już rodzicami. Moje istnienie było jakieś wynaturzone. Ze starej Mnie pozostało mi jedynie imię i wspomnienia których wolałabym nie pamiętać.No może za wyjątkiem tych z Oakiem. Postanowiłam że oderwę się od wszystkiego tego co niegdyś było i zacznę tworzyć siebie na nowo, jako Ja-szczenie bez rodziców, nie urodzone a stworzone ze strzępów dawnej mnie i części Mraka. Muszę pogodzić się z tym i zacząć od nowa. Początek tej przemiany rozpoczęłam w ramionach nowo poznanej wadery.
- Jestem Minx. Dziękuję że się mną zajęłaś- uśmiechnęłam się do wilczycy z wdzięcznością.
-Nie musisz mi dziękować Skarbie, każdego z nas czasem dopada taka chwila że musi się po prostu wypłakać. Pomaga, prawda?- uśmiechnęła się do mnie promienie.
-Tak, pomogło i to bardzo- skrycie myślałam o tym że miło byłoby mieć taką mamę.
-Cieszę się że mogłam pomóc. Ja nazywam się Orhana i miło mi Cię poznać maleńka Minx-
w tym momencie głośno zaburczało mi w brzuchu, zarumieniłam się po same uszy.
<Orhana? spokojnie, nie zepsujesz mi niczego- lecę na żywioł ;) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz