poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Denisa c.d. Liv

Liv zaproponowała obejrzenie malowideł, zgodziłem się, jednak patrząc z dalszej perspektywy na przeszłość robiłem to dość rzadko albo zgadzałem się, gdy kogoś bliżej poznałem. Lecz odpowiadała mi ta propozycja. Skinąłem głową by wadera dała się zaprowadzić do mojego dobytku. Na odchodnym pożegnałem się z drugą waderą, która jednak nie miała chęci na ten sposób spędzenia czasu. Zaczęliśmy podążać z Liv do jaskini. Szła obok mnie, ale widać było, że jeszcze w głębi jest trochę mało pewna co do mej osoby. Nie dziwię się, w sumie znamy się dopiero od niedługiego czasu.
-Nie przeraża cię ta odległość jaką musimy przebyć do mojej bardzo odległej jaskini?- Przerwałem ciszę. Pysk skrzywiłem w uśmiechu. Wadera prychnęła i pokiwała głową, jasno było widać, że mi nie wierzy.- No dobra kiepski żart.
-Tak? A już ci prawie uwierzyłam.- Zaczęła się śmiać.
-Akurat! Dobra zaraz będziemy na miejscu.
Skręciliśmy w dróżkę prowadzącą przez gąszcz drzew o rozłożystych koronach. Niektóre z nich były już znacznie dotknięte wiekiem. Po krótkim czasie i wykonaniu kilku kroków znaleźliśmy się na polanie, gdzie uwidaczniało się wejście do jaskini przykryte zielonym płaszczem mchu i traw, które miały jeszcze żywszy odcień zieleni nadany przez złociste promienie słońca. Na karku odczuwałem te ciepłe macki, które dzisiaj nie biły aż takim gorącem. Wokół panowała cisza, a bardzo lekki wiatr próbował przedzierać się pomiędzy liśćmi. Spojrzałem na waderę, która badawczo rozglądała się wokół, aż jej wzrok natrafił na mój.
-Stoimy tu tak do wieczności czy wchodzimy?
-Prowadź!- Powiedziała zdecydowanie.-Czekaj. To ty nie mieszkasz w wielkiej jaskini alf?
-Mieszkam, ale moja jaskinia leży trochę w odległym zakamarku tej wielkiej. To akurat jest inne wejście. Moje wejście.- Wszedłem do środka. Tutaj docierało już mniej światła, ale miejsce było rozświetlone przez bladofioletowe światełka, pochodzące z kamieni. Szliśmy korytarzem, aż w końcu weszliśmy do mojej części zwanej przeze mnie pracownią, królestwem sztuki, spotkałem również się z określeniem tego miejsca jako graciarnia, sala chaosu (tak te określenie właściwie jest bardzo trafne), syf oraz kupa rupieci.
-No to witam w mojej… właściwie nazwij to jak chcesz.
Liv zaczęła przyglądać się uważnie temu miejscu i wyszukiwała malowidła, które były zarówno na ścianach, kamieniach i na płótnie. Sam uważnie patrzyłem na pracownię, dawno tu byłem. Dokoła można było znaleźć kubełki z farbą, pędzle i inne materiały, które chaotycznie rozlokowane były po różnych zakątkach. Moja towarzyszka zrobiła parę kroków w przód by lepiej się przyjrzeć wszystkiemu, ja pozostałem w tyle. Ogarnęła mnie śladowa nostalgia z powodu myśli o  moim coraz rzadszym odwiedzaniu tego zakątka, jednak odsunąłem to na bok, kiedy przypomniał mi się o chaos.
-Tylko uważaj żebyś nie potknęła się o puszkę i pędzle. – W tym samym momencie jej kończyna tylna, jak w zwolnionym tempie zruszyła pędzel, który zaczepił niewielki stos puszek z farbą.
<Liv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz