Szliśmy już dłuższa chwilę i trochę zaczynałam się nudzić
pomimo cudownych krajobrazów wokół. Chciało mi się skakać i turlać pośród
soczystej zieleni poszycia. Parę razy próbowałam zachęcić Oaka do zabawy, ale
zwykle kończyła się ona jak dla mnie zbyt szybko.
-No tak! A może by tak pościg?- pomyślałam i moje łapki
pognały do przodu. Z gardła wyrwał się głośny pisk radości -goń mnie!-
obróciłam pyszczek tylko na chwilę by z roziskrzonymi oczyma spojrzeć na mojego
opiekuna.
-Minx! Wracaj, nie znasz okolicy mały wariacie!- Oak biegł
już za mną zmniejszając dystans. Widziałam na jego pysku mimowolny uśmiech.
Widać było, że i jemu przypadła do gustu ta forma zabawy. Nie chciałam kończyć
jej przedwcześnie a on był coraz bliżej. Odwróciłam łepek próbując oszacować
dzielący nas dystans. Nagle poczułam w mojej lewej łapce lekkie mrowienie
-Minx!!!- lekka panika wyczuwalna w jego głosie kazała mi
spojrzeć przed siebie. Przez chwilę widziałam las oraz jakiś dziwny błyszczący
okrąg tuż przede mną tak, że nie miałam szansy w pędzie nie wpaść na niego. A
po sekundzie byłam już po jego drugiej stronie w jakiejś innej części lasu.
Przystanęłam zdezorientowana i lekko zlękniona -gdzie ja jestem?- spojrzałam za
siebie, ale nie dostrzegłam nikogo. Znalazłam się w całkiem nieznanym mi
miejscu bez braku jakiegokolwiek pomysłu jak mogę wrócić. Po opanowaniu się
zaczęłam węszyć. Wycie czy skomlenie nie wydawało mi się zbyt dobrym pomysłem.
Do moich nozdrzy doleciał zapach wilka. Postanowiłam udać się ostrożnie w jego
kierunku –zawsze lepiej pierwszemu dostrzec kogoś nieznajomego niż pierwszemu
zostać wykrytym. Zapach doprowadził mnie do nory niezbyt głębokiej. W jej
wnętrzu dostrzegłam wilczyce. Przekrzywiłam łepek z zainteresowaniem, ponieważ
brudna wadera nie wydawała mi się szczególnie niebezpieczna. Wyglądała na
trochę młodsza od mojego opiekuna. Zlustrowałam norę, w której leżała
i mój
wzrok natrafił na dziwny przedmiot pachnący innym wilkiem… zaciekawiona
podeszłam znacznie bliżej niż planowałam.
-Mam Cię!!- wadera wyskoczyła z nory i przygniotła mnie
delikatnie do ziemi. Skamieniałam ze strachu- o jejku…, jaka ty malutka…- nie
uważałam się za szczególnie małą czy bezbronną, więc na dowód tego zaczęłam się
kręcić próbując dostać zębami do łap nieznajomej -spokojnie nie zrobię ci
krzywdy-
-jasne, że nie!! Bo, jakbyś spróbowała to Oak… odgryzłby ci
głowę- warknęłam.
Niedaleko nas słychać było odgłosy przedzierania się przez
las jakiegoś zwierzęcia. Upatrzyłam w tym swoją szanse, wilczyca skupiła się na
odgłosach, lekko zmniejszając nacisk łap na moje ciało. Poderwałam się szybko z
ziemi i chwyciłam w zęby dziwny przedmiot. Ciekawość zwyciężyła strach.
-Minx!?!- zaniepokojony głos Oaka dotarł do moich uszu.
Jeszcze w biegu obróciłam się i pognałam
w stronę opiekuna. Moją drogę zaszła
wilczyca zasłaniając mi swoim ciałem drogę do niego.
-mały złodziejaszku! Oddawaj mi to!- przemówiła wadera, ale
bez jakiejś szczególnej agresji
w głosie.
O dziwo zaczynałam uznawać to za dobra zabawę, uciekałam
goniącej mnie waderze. Dopóki nie podbiegł do nas Oak, który zasłonił mnie własnym
ciałem i zaczął warczeć na wilczyce z obnażonymi kłami. Byłyśmy chyba na równi
zaskoczone i ja i wadera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz