Słyszałam dobrze mi znany niegdyś głos, czule szepczący
-Maleńka wytrzymaj już do Ciebie idę…wytrzymaj
Maleńka…już za chwilę będę przy Tobie-
-Shade…?- szeptały moje popękane i sklejone krwią
wargi. Nie wiedziałam czy bardziej się cieszę czy jestem zdziwiona jego
obecnością tu. Ból gdzieś zniknął już jakiś czas temu, teraz pomału drętwiało
mi całe ciało, kawałek po kawałku traciłam czucie kolejnych z jego części. A
gdyby się tak temu poddać, myślałam tysiąckrotnie. Poddać się temu odrętwieniu
i już nie walczyć o każdy oddech, który zmuszał moje żebra i poszarpaną skórę
na piersi do bolesnego ruchu. Ktoś do mnie krzyczał, szeptał, prosił i nie przestawał
gadać. Czasem nie rozróżniałam słów ani osób, ale walczyłam. Bo tak mi kazał.
Shade moja hańba, moja pierwsza miłość, mój zdrajca, moja połowa poszarpanej na
strzępy duszy. Był Ktoś jeszcze…piekło mnie na szyi miłym ciepłem. Dzięki temu
nie czułam się sama. Przymknęłam z rozkoszy powieki, był to raczej odruch niż
funkcja, w końcu nic nie widziałam. Ciepło rozpływało się po moim ciele.
-Tu jesteś…!!!...Maleńka…- słyszałam początkową
radość, szok i końcową delikatność…jednak już nie pamiętałam do kogo należy. Za
mną inny głos zaczął się nieopanowanie zanosić śmiechem. Skuliłam się i
skupiłam wszystkie myśli na doznaniach na karku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz