Moja nowa „znajoma” zaśpiewała piosenkę, którą śpiewała jej
mama, była niewielkich rozmiarów, ale wzruszyła mnie, było w niej coś
fascynująco- poruszającego, słowa płynęły jakby były takim kojącym opatrunkiem,
matczynym dotykiem. Łapą delikatnie muskałam taflę wody, tworząc na niej kręgi,
które przewijały się po całej powierzchni. Milczałam. Obie milczałyśmy. Wiem co
mnie do niej ciągnęło i nie pozwalało uciec, odejść jako niezauważona.
Wspomnienia, słaby punkt każdego, lecz nie są czymś bardzo złym czy dobrym, nie
pozostają tez neutralne. Odciskają one
ślad w każdej pamięci, na łapach, w oczach i umyśle, krążą po ciele i duszy,
czasem silniej się odzywają, budzą ciekawość lub wstręt, ból i radość. Przyciągał
mnie charakter, wspomnienia i ciekawość, którą przeklinam i przez nią ląduję w
nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie przy… odpowiedniej istocie? Tak,
czas był nieodpowiedni.
Podniosłam do góry głowę i na horyzoncie ujrzałam
przedzierające się przez warstwę chmur, które wyglądały jak biało-szare
rozlazłe potwory, promienie słońca.
„Skoro świt ujrzysz
znów blask”
Czas idzie w parze ze światłem. Światło oznajmia czas. Na
mnie już czas.
„Wędrowiec, przeklęty
wędrowiec, idzie skoro czas.”
Podniosłam się i zniknęłam w połysku. Przeniosłam się parę
metrów dalej znikając w gęstwinie lasu
i pozostawiając za sobą ciszę. Musiałam
przerwać trzymające mnie węzły dziwnej potrzeby zaznajamiania się z czymś, kimś
obcym. Kark trzymać równo, a wzrok prosto przed siebie.
-Ciekawość, cholerna ciekawość.- Prychnęłam pod nosem.
Będąc kilkaset metrów od miejsca, w którym zostawiłam obiekt
mej ciekawości, w uszach rozległo się huczenie, spowodowane przeraźliwym
krzykiem, przez to przedzierał się głos Asterii błagalnie mnie wołającej.
Zapadła cisza. Czuje jak moje łapy, stają w miejscu i robią natychmiastowy
zwrot
w kierunku polany przy jeziorku, a jednocześnie próbuję hamować. Wtem w
moim umyśle pojawiają się wyrzuty sumienia. Gdzieś pomiędzy tym natłokiem
przeciska się myśl:
„Zostawiłam ją samą
i niewidomą, ktoś rzucił się na nią.” Pozostawiam w tyle
prawa wędrowca, którymi się rządzę i co? Wracam ile sił na byłe miejsce pobytu.
-Coś ze mną dzieje się dzisiaj nie tak. – pokręciłam lekko
głową, ale zbytnio nie miałam na to czasu, po pędziłam co tchu. Rozlegał się
dźwięk odbicia łap od podłoża. Za chwilę, znowu pojawia się pisk, który
przyprawia mnie o napływ dreszczy. Sięgnęłam
po swój sztylet i z impetem wpadłam na polanę, gotowa rzucić się na oprawcę.
Zastałam jednak coś całkiem innego niż przewidywałam. Wyhamowała prawie, że tuż
przed nosem Asterii.
-Żyjesz. Nic ci nie jest. Nikogo tu nie ma, prawda?- Słowa
wyleciały z mojego pyska jak z procy.
-A ty? Jesteś.-Lekko zszokowana przyglądała mi się badawczo.
Pokiwałam oznajmująco głową i sama czułam się lekko
skołowana. Dopiero odczułam skutek wysiłku, jaki włożyłam w bieg. Łapałam
powietrze, opanowując się. Dociera do nas z powrotem krzyk. Podniosłam pysk do
góry i spojrzałam na niebo, po którym przemknęła sylwetka czarnego ptaka
z
czerwonymi elementami na skrzydłach.
-Krukrzyklik.-Prychnęłam.
-Kto?- Na twarzy wadery malowało się lekkie zaskoczenie.
-Takie wstrętne ptaszyska. Spotkałam je wędrując po świecie
i powiem dawno ich nie widziałam, więc nie spodziewałam się, że tu
występują. Cechuje ich wydawanie
przeraźliwych dźwięków, jakie parę chwil temu słyszałyśmy. Niektóre z nich
potrafią podłapać czyjąś barwę głosu i w tedy wydaje się jakby ta osoba
krzyczała. Historia jest ich taka, że kiedyś „podrasowano” zwykły gatunek
kruka, by gnębić przeciwników na polu walki, którzy nie byli niczego świadomi i
popadali w panikę.
- Ale ja się wys…
-Ja też się przestraszyłam, myślałam, że tobie się coś
dzieje i jeszcze byłaś niewidoma, i ktoś cię zaatakował.
-Dobrze, że wszystko w porządku.- Odetchnęła.
-Jak się czujesz? Wszystko dobrze.
-Yhy.
Zastanowiłam się chwilę i przypomniała mi się dzisiejsza noc.
-Wiesz co, zaprowadzę cię w jedno miejsce, oczywiście jeśli zechcesz,
bo na razie chyba jeszcze nigdzie nie pójdę, muszę ochłonąć.- Spojrzałam
pytająco na Asterię.
-No dobra, niech będzie, w końcu chciałaś przybiec mi z
pomocą.
Zaczęłam iść.- Przez te głupie ptaszyska złamałam swoje
prawa wędrowca.- Byłam lekko poirytowana.
-Jakie prawa?- Wilczyca ruszyła obok mnie.
-Między innymi takie, że wędrowiec jest skazany na wędrówkę,
nie przywiązywać się do nikogo, iść przed siebie, pozostawać w miarę
niezauważalna.- Przed nami ukazał się gęsty las, przez który wiodła kreta
dróżka. W środku niego panował jeszcze mrok, bo nie jeszcze tam poranne
światło.
-Mamy tam wejść?- Odezwała się moja towarzyszka.
-Tak, to będzie próba przełamania lęku, bo przypomniała mi
się nasze nocne spotkanie. Wspomniałaś, że boisz się ciemności. Jako wilk
wędrowny mogę cię tez czegoś nauczyć i podarować ci „antidotum” na twój
problem. Spróbuj się przełamać, a nauczę cię mocy światła, która pomoże ci w
mroku. Zgoda?- Usłyszałam jedynie ciszę.- Spróbuj.- Wskazałam łapą gest zachęty
by, poszła przodem. Ona zaczęła po woli, trochę niepewnie stąpać do przodu.
-Będę tuż obok, przełam strach Asterio.
Zaczęłyśmy iść. Trzymałam się z boku i powtarzałam „Jestem
tu.” Po paru metrach oddalałam się lekko, ale cały czas trzymałam się z boku,
no trochę pozostając w tyle.
Nagle rozległ się krzyk, który ziębił uszy. Był to ten,
który słyszałyśmy wcześniej, ale brzmiał nadal przeraźliwie.
<Asteria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz