piątek, 1 kwietnia 2016

OD MINX DO OAK DUSTA „wbrew logice”

Po naszej kolacji pozostały tylko pióra. Niedźwiedź zabrał naszą zdobycz, a nie miałam ochoty na kolejne polowanie po niedawnych przeżyciach. Właśnie rozglądam się za jakimiś korzonkami, czy jagodami kiedy słyszę za sobą hałas. Stoję jak skamieniała i patrzę z niedowierzaniem na wyczyny towarzysza. Śnieg leci miękkim puszkiem we wszystkie strony podbijany do góry przez zwinne ciało basiora. Na chwile braknie mi tchu. Widok jest tak piękny, czysty i niewinny, że wyrył się na trwałe 
w mojej głowie. Serce bije mi mocniej choć wiem że nie powinnam zakochiwać się już nigdy więcej w żadnym wilku...jednak nie wiem jak wytłumaczyć to mojemu  głupiemu sercu.
-idziesz?- lekki uśmiech na pysku Oak Dusta przegania z mojej głowy wszelkie myśli. Pragnę stać się częścią tego śnieżnego krajobrazu wraz z Nim. Jeszcze przez ułamek sekundy waham się, ale zaraz stęsknione ruchu ciało gna niczym petarda wprost w zaspę tuż obok basiora. Śnieg uderza  lekko w bok Dusta dając mu sygnał do zabawy. Tarzamy się w śniegu, skaczemy i sypiemy się nim nawzajem robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Brzuch i gardło bolą mnie od radosnego piszczenia i chichotu. Nawet głos basiora jest lekko zachrypły od głośnego śmiechu.
-Tego mi było trzeba- myślę zdyszana i miło zmęczona. Położyłam pysk na łapach opierając się o bok Dusta.
-Dobrze mi z Tobą- wyrwa mi się z gardła zanim zdążyłam pomyśleć.
(Oak Dust…? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz