Maerad wcześnie się obudziła. Minęło tylko kilka dni
odkąd dołączyła do watahy, ale już się poczuła jak w domu.Wyjrzała z jaskini i
zobaczyła piękne widoki. Westchnęła i pomyślała o bracie, którego
straciła. Tu by mu się spodobało - pomyślała. Już od wielu dni
go opłakiwała. Wspominała swoje dawne życie. Coś nagle wyrwało ją z rozmyślań.
Coś mokrego spadło na jej nos. Pomyślała, że jej się tylko wydawało, ale to się
powtórzyło. I znowu. Podniosła łeb w górę. Deszcz. Wytrzepała się
i powoli zmierzała do lasu nie zważając na pogodę. Błoto
przyczepiało się
jej do łap, co trochę ją dekoncentrowało. Dookoła było
pusto, ani jednej żywej duszy. Nawet ptaki uciekły do swoich gniazd. Gdy Maerad
zobaczyła kawałek niebieskiej wstęgi, wyszczerzyła się
w uśmiechu. Skoro dotarła do rzeki, niedaleko musiał być
las. I już po niedługim czasie wadera była
w lesie. Uwielbiała tu polować.
Skradała się aby nie spłoszyć zwierzyny, ale nic nie znalazła. Nie dziwiło jej to, bo w
taką pogodę trudno było o jakąś zdobycz. Mimo wszystko nie poddawała się i szła dalej. Za każdym szelestem się
odwracała i sprawdzała co to było. Gdy zaburczało jej mocno
w brzuchu zdenerwowała się i zboczyła ze znanej jej ścieżki.
Wiedziała, że może się zgubić, bo nie zna tych terenów, ale musiała zaryzykować. Po niedługim czasie kątem oka
dostrzegła jakiś cień. Zadowolona z siebie zaczęła gnać prosto do celu. Biegnąc nie patrzała pod nogi. Przez nie uwagę
postawiła łapę na ubłoconej desce i się poślizgnęła. Deska pędziła z dużej góry, na której widok, Maerad
przeszedł dreszcz, ale było już za późno, wadera zlatywała w dół.
Jej krzyk powtarzało głuche echo. Po szybkim zjeździe
wilczyca wylądowała, nabijając sobie dużo siniaków. Wstała i przejrzała wszystkie kończyny, na szczęście niczego nie
złamała. Spojrzała na futro i odkryła że jest przyklapnięte i całe brązowe z przyczepionymi do niego liśćmi. Rozejrzała
się po terenie i zaparło jej dech w piersiach. Było tu pięknie. Podeszła do niewielkiego strumyka i zmyła
z siebie cały
brud. Podeszła do tajemniczego wodospadu i krzyknęła :
- Czy jest tu ktoś !?
Odpowiedziało jej tylko echo. Ucieszyła się, że nikogo tu
nie ma, ponieważ nie chciała, żeby ktoś ją widział w takim stanie. Rozejrzała się jeszcze dokładnie. Gdy upewniła się, że na
pewno nikt jej nie widzi, wspięła się na jedną z półek. Usiadła w suchym miejscu i obserwowała jak woda z wodospadu leniwie
spływa w dół. Jej powieki zrobiły się ciężkie. Jeszcze trochę Maerad próbowała powstrzymać senność, ale jej się nie udało
i odpłynęła w krainę snów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz