czwartek, 21 kwietnia 2016

Od Maerad

  Maerad wcześnie się obudziła. Minęło tylko kilka dni odkąd dołączyła do watahy, ale już się poczuła jak w domu.Wyjrzała z jaskini i zobaczyła piękne widoki. Westchnęła i pomyślała o bracie, którego straciła. Tu by mu się spodobało - pomyślała. Już od wielu dni go opłakiwała. Wspominała swoje dawne życie. Coś nagle wyrwało ją z rozmyślań. Coś mokrego spadło na jej nos. Pomyślała, że jej się tylko wydawało, ale to się powtórzyło. I znowu. Podniosła łeb w górę. Deszcz. Wytrzepała się 
i powoli zmierzała do lasu nie zważając na pogodę. Błoto przyczepiało się
jej do łap, co trochę ją dekoncentrowało. Dookoła było pusto, ani jednej żywej duszy. Nawet ptaki uciekły do swoich gniazd. Gdy Maerad zobaczyła kawałek niebieskiej wstęgi, wyszczerzyła się 
w uśmiechu. Skoro dotarła do rzeki, niedaleko musiał być las. I już po niedługim czasie wadera była 
w lesie. Uwielbiała tu polować. Skradała się aby nie spłoszyć zwierzyny, ale nic nie znalazła. Nie dziwiło jej to, bo w taką pogodę trudno było o jakąś zdobycz. Mimo wszystko nie poddawała się i szła dalej. Za każdym szelestem się odwracała i sprawdzała co to było. Gdy zaburczało jej mocno 
w brzuchu zdenerwowała się i zboczyła ze znanej jej ścieżki. Wiedziała, że może się zgubić, bo nie zna tych terenów, ale musiała zaryzykować. Po niedługim czasie kątem oka dostrzegła jakiś cień. Zadowolona z siebie zaczęła gnać prosto do celu. Biegnąc nie patrzała pod nogi. Przez nie uwagę postawiła łapę na ubłoconej desce i się poślizgnęła. Deska pędziła z dużej góry, na której widok, Maerad przeszedł dreszcz, ale było już za późno, wadera zlatywała w dół.
Jej krzyk powtarzało głuche echo. Po szybkim zjeździe wilczyca wylądowała, nabijając sobie dużo siniaków. Wstała i przejrzała wszystkie kończyny, na szczęście niczego nie złamała. Spojrzała na futro i odkryła że jest przyklapnięte i całe brązowe z przyczepionymi do niego liśćmi. Rozejrzała się po terenie i zaparło jej dech w piersiach. Było tu pięknie. Podeszła do niewielkiego strumyka i zmyła 
z siebie cały brud. Podeszła do tajemniczego wodospadu i krzyknęła :
- Czy jest tu ktoś !?
Odpowiedziało jej tylko echo. Ucieszyła się, że nikogo tu nie ma, ponieważ nie chciała, żeby ktoś ją widział w takim stanie. Rozejrzała się jeszcze dokładnie. Gdy upewniła się, że na pewno nikt jej nie widzi, wspięła się na jedną z półek. Usiadła w suchym miejscu i obserwowała jak woda z wodospadu leniwie spływa w dół. Jej powieki zrobiły się ciężkie. Jeszcze trochę Maerad próbowała powstrzymać senność, ale jej się nie udało i odpłynęła w krainę snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz