czwartek, 28 kwietnia 2016

Od Ksejma c.d. Rosalie, Diany

Jasność. Przeraźliwie chłodna jasność. Nagle zobaczyłem Dianę. Podeszła do mnie, ale gdy chciałem jej dotknąć rozpłynęła się w powietrzu. Na jej miejscu pojawiła się Rosalie. Dobra, troskliwa Rosa. Kazała mi usiąść i się nie ruszać. Podała mi jakieś zioło. Trzymałem je chwilę w pysku i nagle poczułem ciepło i nieodpartą chęć pójścia spać. Zamknąłem oczy i odpłynąłem w twardy sen.
Otworzyłem oczy i ujrzałem ciemne ściany jaskini. Chwilę potem po podbiegła do mnie Rosalie.
-Leż. Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia...
Później obok mnie zjawiła się Diana. Pochyliła się nade mną, a po chwili w milczeniu położyła się przy moim boku.
-Masz, jedz. Marnie wyglądasz.
Diana popatrzyła na nią.
-Spokojnie -Rosa odpowiedziała na jej spojrzenie.
-Nie jestem głodny -odepchnąłem mięso nosem. -Czuję się wyśmienicie.
Rosalie popatrzyła na mnie strapionym wzrokiem. Panującą ciszę przerwała Magnolia wchodząc do jaskini i mówiąc;
-Roksa, odpocznij. Zajmę się nimi.
Na twarzy Rosalie pojawiła się ulga, której wadera nawet nie próbowała ukryć.
-Dobrze, ale niedługo wrócę. Na razie wszystko dobrze.
Magnolia jak zawsze spokojnie podeszła do sytuacji. Mimo swoistego spokoju stanowczo kazała mi coś zjeść. Odmówiłem. W końcu powiedziała:
-Silver nie pochwalił by takiego zachowania.
To zadziałało.
Zacząłem niechętnie skubać mięso.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz