Hmmm…Avalon sprawiała wrażenie wilczycy która pomimo swojego
dorosłego wieku, nadal woli zachowywać się jak roczne szczenię. Nie zaprzeczę,
miało to swój urok… ☺ ale zdecydowanie nie zachęcało do brania tego „co jej ślina na język
przyniesie” w pełni
na poważnie. Dust jakby się skurczył, przypominając mi o naszych początkach,
kiedy był równie wycofany co teraz. Wraz z Avalon tworzyli swoje
przeciwieństwa- jak cicha i spokojna noc oraz radosny i promienny poranek.
Trochę chciało mi się parsknąć śmiechem, widząc zmagania tej dwójki.
Próbującego wycofać się basiora
i wręcz skomlącej o chwilę naszej uwagi waderę.
Ciekawiło mnie również przez chwilę jaką w tym wszystkim gram rolę ja sama…?
- Jeśli chcesz dołączyć do watahy, to z miłą chęcią
zaprowadzę Cię do Alf -przerwałam wywód Avalon na temat jej losów od narodzin
do dnia dzisiejszego- Oni zdecydują co dalej. …Choć nie sądzę aby stado miało
coś przeciwko Twojej obecności wśród nas -dodałam szybko widząc jej pełne bólu
i lęku spojrzenie. Zmieniała się jak woda, z chwili na chwilę wpadając w inny
nastrój. A jednocześnie była jak wiatr, który nie rozpamiętuje przeszłości
dając się nieść przez teraźniejszość, bez zbędnych planów na przyszłość. Coś w
niej mnie przyciągało, była jak młodsza siostra, którą chciało się po prostu
zaopiekować.
Spokojny dotąd wiatr przybrał znacznie na silę, kumulując
się na naszej polance. Z niemałym zdumieniem obserwowałam malutkie trąby
powietrzne, tworzące się za nowo poznaną waderą.
-Minx?? Co z Avalon….??-usłyszałam obok siebie głos basiora.
Wadera nadal wydawała się smutna, tak jakby moje ostatnie zdanie już do niej
nie dotarło.
-Avalon!?- wykrzyczałam jej imię próbując przebić się przez
narastające wycie wiatru. Wadera patrzyła przerażona na tornada wokół siebie
które zaczęły rozchodzić się i nabierać mocy. Widocznie miała problem z
opanowaniem wiatru, pomimo tego że już wyszła z tego dziwnego transu.
-przepraszam, przepraszam…-powtarzała co chwila. Dość
mocnych wrażeń jak na jeden dzień dla nas wszystkich. Nie czekając dłużej
użyłam Wycia Wiatru chcąc zapanować nad rozszalałym żywiołem. Magia
wilczycy była na wyższym niż mój poziomie, miałam więc niemały problem z
opanowaniem sytuacji. Dzięki bogom miałam niemałą wytrzymałość, choć i ona była
u mnie na wyczerpaniu przez ostatnie dni. W końcu jednak udało mi się uspokoić
wiatr, na tyle, że nie zagrażał już żadnej żywej istocie i sam się pomału
wyciszał. Dust siedział obok wilczycy uspokajając przejętą i jakby lekko
zdołowaną tym wszystkim waderę.
-ja nie chciałam…naprawdę…- jej głos był już trochę
spokojniejszy.
-oczywiście, że nie chciałaś-uśmiechnęłam się do niej
promiennie pomimo zmęczenia-Gdybyś naprawdę tego chciała, to potrafiłabyś nad
tym zapanować prawda-uśmiechałam się, tak długo dopóki jej oczy nie rozjaśniły
się do końca i nie odwzajemniła mojego uśmiechu.
-może już ruszajmy- zaproponował Dust. Coś czułam, że dobrze
na niego wpłynie taka terapia szokowa, w postaci przebywania z Avalon. Ruszyłam
w stronę siedziby Alf.
-gotowi?-odwróciłam się, aby spojrzeć na waderę i basiora.
Coś mówiło mi, że właśnie znalazłam Swoich Towarzyszy.
-Tak!!- odpowiedziała pełna zapału wilczyca. Wilk wstał i
bez pośpiechu podążył w naszą stronę.
Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, lecz ciepły
wiatr zapowiadający przyjście wiosny zachęcał nas do wędrówki.
(Oak Dust…?? ;) Avalon ? ☺
)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz