czwartek, 7 kwietnia 2016

„Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” OD MINX DO OAK DUST, AVALON.



Hmmm…Avalon sprawiała wrażenie wilczycy która pomimo swojego dorosłego wieku, nadal woli zachowywać się jak roczne szczenię. Nie zaprzeczę, miało to swój urok… ale zdecydowanie nie zachęcało do brania tego co jej ślina na język przyniesie w pełni na poważnie. Dust jakby się skurczył, przypominając mi o naszych początkach, kiedy był równie wycofany co teraz. Wraz z Avalon tworzyli swoje przeciwieństwa- jak cicha i spokojna noc oraz radosny i promienny poranek. Trochę chciało mi się parsknąć śmiechem, widząc zmagania tej dwójki. Próbującego wycofać się basiora 
i wręcz skomlącej o chwilę naszej uwagi waderę. Ciekawiło mnie również przez chwilę jaką w tym wszystkim gram rolę ja sama…?
- Jeśli chcesz dołączyć do watahy, to z miłą chęcią zaprowadzę Cię do Alf -przerwałam wywód Avalon na temat jej losów od narodzin do dnia dzisiejszego- Oni zdecydują co dalej. …Choć nie sądzę aby stado miało coś przeciwko Twojej obecności wśród nas -dodałam szybko widząc jej pełne bólu 
i lęku spojrzenie. Zmieniała się jak woda, z chwili na chwilę wpadając w inny nastrój. A jednocześnie była jak wiatr, który nie rozpamiętuje przeszłości dając się nieść przez teraźniejszość, bez zbędnych planów na przyszłość. Coś w niej mnie przyciągało, była jak młodsza siostra, którą chciało się po prostu zaopiekować.
Spokojny dotąd wiatr przybrał znacznie na silę, kumulując się na naszej polance. Z niemałym zdumieniem obserwowałam malutkie trąby powietrzne, tworzące się za nowo poznaną waderą.
-Minx?? Co z Avalon….??-usłyszałam obok siebie głos basiora. Wadera nadal wydawała się smutna, tak jakby moje ostatnie zdanie już do niej nie dotarło.
-Avalon!?- wykrzyczałam jej imię próbując przebić się przez narastające wycie wiatru. Wadera patrzyła przerażona na tornada wokół siebie które zaczęły rozchodzić się i nabierać mocy. Widocznie miała problem z opanowaniem wiatru, pomimo tego że już wyszła z tego dziwnego transu.
-przepraszam, przepraszam…-powtarzała co chwila. Dość mocnych wrażeń jak na jeden dzień dla nas wszystkich. Nie czekając dłużej użyłam  Wycia Wiatru chcąc zapanować nad rozszalałym żywiołem.  Magia wilczycy była na wyższym niż mój poziomie, miałam więc niemały problem z opanowaniem sytuacji. Dzięki bogom miałam niemałą wytrzymałość, choć i ona była u mnie na wyczerpaniu przez ostatnie dni. W końcu jednak udało mi się uspokoić wiatr, na tyle, że nie zagrażał już żadnej żywej istocie i sam się pomału wyciszał. Dust siedział obok wilczycy uspokajając przejętą i jakby lekko zdołowaną tym wszystkim waderę.
-ja nie chciałam…naprawdę…- jej głos był już trochę spokojniejszy.
-oczywiście, że nie chciałaś-uśmiechnęłam się do niej promiennie pomimo zmęczenia-Gdybyś naprawdę tego chciała, to potrafiłabyś nad tym zapanować prawda-uśmiechałam się, tak długo dopóki jej oczy nie rozjaśniły się do końca i nie odwzajemniła mojego uśmiechu.
-może już ruszajmy- zaproponował Dust. Coś czułam, że dobrze na niego wpłynie taka terapia szokowa, w postaci przebywania z Avalon. Ruszyłam w stronę siedziby Alf.
-gotowi?-odwróciłam się, aby spojrzeć na waderę i basiora. Coś mówiło mi, że właśnie znalazłam Swoich Towarzyszy.
-Tak!!- odpowiedziała pełna zapału wilczyca. Wilk wstał i bez pośpiechu podążył w naszą stronę.
Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, lecz ciepły wiatr zapowiadający przyjście wiosny zachęcał nas do wędrówki.
 (Oak Dust…?? ;) Avalon ? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz