Sama nie mogłam uwierzyć -Zgodził się!-
Moje myśli wirowały niczym barwny kalejdoskop, nie potrafiąc zatrzymać się dłużej na niczym konkretnym. Szybko dotarliśmy do miejsca w którym porzuciłam swoją zdobycz. Leżała grzecznie na swoim miejscu lekko przysypana śniegiem. Dust (postanowiłam tak właśnie zwracać się do mojego nowego towarzysza, który podążał tak jak i on, zawsze tuż za mną) bez problemu pomógł mi zanieść ptaka do mojej jaskini. Po drodze opowiedziałam mu o odkrytym przeze mnie miejscu. Czułam, że odpowiada mu zajęcie pyska niesieniem mojego łupu. Chyba sprawiało mu przyjemność słuchanie moich wywodów. Sama byłam zdziwiona swoim gadulstwem, ale tym razem nie wynikało to z prób zatuszowania ciszy, a jedynie z chęci podzielenia się tym wszystkim z basiorem.
Kiedy dotarliśmy na miejsce uzmysłowiłam sobie, że już od dość dawna nie widziałam Gambo. Czyżby znalazł sobie również jakiegoś towarzysza?- zastanawiałam się stojąc u wejścia do jaskini.
-Wszystko w porządku..??-zaniepokoił się Dust
-tak, tak jak najbardziej….a raczej… nie tak wszystko w porządku. Widzisz dawno nie widziałam mojego królika…-Zamilkłam chyba po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy.
-Na pewno się znajdzie -próbował uspokoić mnie basior- może nawet czeka na Ciebie w środku jaskini, a ty niepotrzebnie się martwisz. No i jak, wchodzimy?- zapytał łapiąc znów w pysk ptaszysko.
-Jasne, zapraszam- nie chciałam aby musiał czekać z naszą kolacją- sama nie zdążyłam jeszcze dobrze rozejrzeć się po jej wnętrzu-dodałam przepraszająco- więc chyba pozostanie nam pozwiedzać ją razem- zrobiłam kilka raźnych kroków na przód, gdy nagle Dust skoczył w moją stronę powalając mnie na ziemię. Musiał mieć znacznie czulszy słuch od mojego, bo pomimo braku oczy w ostatniej chwili uratował mnie przed uderzeniem wielkiej, szponiastej łapy niedźwiedzia. Skryty w mroku miś był ledwo widoczny a wiejący w stronę wnętrza wiatr uniemożliwiał dodatkowo wyczucie go. Mało brakowało a moja głowa leżała by teraz parę metrów dalej. Szybko otrząsnęłam się z szoku i stanęłam tuż obok Dusta gotowa do walki. Ramię przy ramieniu tak aby mógł mnie poczuć, zaczęliśmy zaciekle warczeć na intruza. Na pewno moim ostatnim życzeniem na dziś była walka z tak potężnym zwierzem. Dust musiał myśleć podobnie, nasze działania synchronizowały ze sobą. Baz zbędnych słów uznaliśmy, że najważniejsze jest pozbycie się intruza bez uszczerbku na jego i naszym ciele- w końcu Naprawdę rozwścieczony niedźwiedź to nie przelewki. Kłapiąc zębami i warcząc udało nam się zagnać niedźwiedzia w stronę wyjścia z jaskini. Kiedy już byliśmy niemal pewni naszego zwycięstwa nad wciąż lekko otępiałym przez niedawny sen zimowy misiem, ten w ramach ostatniego protestu zamachnął się potężną łapą w stronę Dusta.
-Uważaj!!- zdążyłam krzyknąć popychając wilka w lewo. Wpadliśmy z impetem na ścianę pnączy, która pod naporem naszych ciał rozerwała się. Wylądowaliśmy w pomieszczeniu do którego nie dochodziło żadne światło. Zdążyłam jeszcze zarejestrować odejście misia gdy usłyszałam nad sobą
-to chyba nie był Twój króliczek??-wypowiedziane zabawnym tonem przez basiora
-muszę Cię zasmucić, ale nie-odpowiedziałam powstrzymując nagłą ochotę na wybuchnięcie śmiechem.
-…dziękuję…-wypowiedziane lekko zdyszanym głosem sprawiło że zrobiło mi się gorąco, jakoś dziwnie intensywnie reagowałam na głos tego wilka.
-to ja powinnam najpierw podziękować tobie- wyszeptałam koło jego pyska.
-…czekaj, czuć od ciebie krew…zaraz, czy czasem ten miś cię nie…- tyle zdążyłam usłyszeć. Zaniepokojony głos basiora, w jakiś sposób przyjemnie przebrzmiewał w moich uszach, zanim nie odpłynęłam w słodki niebyt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz