poniedziałek, 21 marca 2016

Od wędrownego- Argii c.d. Asterii



Nocne życie wydaje się być straszne. Wszechogarniająca cię ciemność przyciska jak blok skalny do ziemi. Trzeba wyostrzyć zmysły by nie zostać zabitym czy zaatakowanym z cudzej ręki, broni czy pięści. Dla mnie jest tylko przeznaczona część ciemności i nocy. Inni mają jej więcej. Szczęście czy nieszczęście? Nie wiem. Nigdy do końca nie mogę jej dotknąć. Mnie nigdy nie opuszcza światło, płynie w mojej krwi i jest moją mocą. Drobny blask zawsze rozchodzi się po moim ciele, a oczy biją choćby najlżejszym światłem.  Obok tego stoi czas- sprawca wszystkiego- pociąga za sobą dzień i noc, kolejne dni, tygodnie, miesiące, lata i wieki. Kiedyś twierdziłam i do tej pory twierdzę, że światło z czasem idą sobie po drodze. Czas i światło są jedną szybką kroplą, a gdy jedno zwalnia to drugie też. Trzyma je nierozłączna więź istnienia, potrzeba istnienia dla innych istnień.
    Wypatrzyłam swoją ofiarę, zaczęłam biec do niej zaciskając pętle ze swych kroków, oślepiałam ją swym światłem i wprowadzałam ją w potoczny tryb „ogłupienia”. Potem lekkie, a jednocześnie mocne odbicie łap od ziemi, spowolnienie czasu i wbicie kłów w gardło zwierza.  Potem świat nabrał z powrotem normalnego tępa.
-Wybacz, taka już moja natura, instynkt głodnego, wędrownego łowcy.- Po wypowiedzeniu słów jakie zazwyczaj wymawiam w takiej okoliczności, szarpnęłam kawałek mięsa i wzięłam się za posilanie.
Głodny łowca zaspokojony to teraz trochę odpoczynku po całym dniu pałętania się. Nie ma jak szukać sobie legowiska w środku nocy. Potrzebuję chwilki wylegiwania się.
Przechodziłam obok jakiejś jaskini, miałam już wchodzić, ale zatrzymałam się w wejściu bo wyczułam już czyjąś obecność. Ten ktoś się zerwał, a mi pod nosem wyrwało się ciche piśnięcie. W uszach zadźwięczało mi szybsze bicie serca, lecz nie widziałam już czy to moje, czy to tego kogoś w jaskini.  Szybko odwróciłam się i wyskoczyłam z jaskini. Za sobą usłyszałam lekko zachrypnięty, ale melodyjny głos przepełniony nutą niepewności.
-Zaczekaj!
Skuliłam uszy i przyspieszyłam kroku. Istota, z którą się zetknęłam zaczęła podążać za mną. Była coraz bliżej mnie. Teleportowałam się, zamieniając w kulę światła i znalazłam się za moim poszukiwaczem. Ot mój kamuflaż w środku nocy- zamiana w światło. Mogłam od razy czmychnąć, ale czasami moja chęć zorientowania się w sytuacji jest drażliwa. Musiałam zadziałać jak na polowaniu i potem zniknąć. Miarowo zaczęłam się rozpędzać, zamieniając w smugi światła i otaczałam istotę zapętleniami. Czas się spowolnił i rzuciłam się do ucieczki? Niestety nie. Rzuciłam się prosto na waderę i przygniotłam ją do ziemi. Wszystko już dalej potoczyło się w zwykłym czasie. Głośny i szybki oddech oraz mordercze bicie serca roznosiło się w nocnej ciszy. Ujrzałam pod sobą młodą waderę o brązowawym odcieniu umaszczenia. Szok rysujący się na jej twarzy sam mnie zaskoczył, oślepiłam ją światłem i odskoczyłam na bok, ale nadal byłam przy niej. To było dziwne, coś mnie przy niej trzymało.
-Nie zabijaj mnie.- Wyrwał się błagalny ton.
-Nie zamierzam. Kim jesteś? Czego chcesz?- Głos zabrzmiał surowością. Zadziwiam sama siebie, może to dlatego, że nadal tu stoję.  – Przeszło mi między myślami.
-Mam na imię Asteria, jestem nowa w Watasze Wilków Dobra.- Wadera podniosła się z ziemi i zaraz spanikowała.- Co ty mi zrobiłaś!? Ratunku, ja nic nie widzę.
-Spokojnie, za niedługo ci minie.- Zaczęłam mówić troskliwiej. W końcu to ja poszkodowałam ją i nie zostawię jej w tych ciemnościach samej. – Chodź, zaprowadzę cie nad pobliskie jezioro , a sama tam odpocznę.
-Ale nie dam rady, prędzej czy później uderzę w drzewo.- Wątpliwości, ach te wątpliwości.
-Spokojnie, będę cię prowadzić.
-Właściwie to jak masz na imię i dlaczego mam ci zaufać?
-Jestem Argia, wędrowiec i niestety musisz mi zaufać, bo w tych ciemnościach sama nie dasz rady.
-Nie ma jak podwójnie ciemności, dookoła ciemno i w oczach mrok.
-Przepraszam, ale coś dziwnego się ze mną zadziało, a właściwie nadal dzieje, ale to nic. Nie bój się.
Powoli zaprowadziłam waderę nad jezioro i usadziłam na brzegu, sama odeszłam na jakąś odległość i zamoczyłam łapy w wodzie.
-Do świtu będziesz już z powrotem widoma.- Zataczałam kręgi na wodzie.
-Dobre pocieszenie.- Lekko się uśmiechnęła, prawie, że niezauważalnie.
- No, a zanim powrócisz do normalnego trybu to opowiedz coś o sobie, wędrując lubię słuchać różnych istot i o nich samych. Chyba, że wolisz milczeć…. Eee, zauważyłam, że boisz się ciemności, prawda?

<Asteria?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz