W lesie panowała idealna cisza. Ptaki umilkły, więc doskonale słyszałam
bicie serca swojej ofiary. Młoda łania, nieświadoma zagrożenia, pasła
się spokojnie na polanie. Wiatr obdarzył mnie przychylnością i zwierze
nie czuło mojego zapachu. Ukryta w zaroślach wyczekiwałam odpowiedniego
momentu, by skoczyć. Gdy tylko nadarzyła się okazja zadałam śmiertelny
cios. Ofiara nie wiedziała nawet co ją zabiło. Nie był to rekord
wielkości, ale wystarczała na dobre trzy dni. Zawlokłam mięso do swojej
jamy. Zajęłam się oprawianiem, ale nie jadłam. Postanowiłam najpierw się
przejść. Nadal czułam się niepewnie w stosunku z innymi wilkami, więc
wolałam, by żaden się tu nie kręcił. Udało mi się znaleźć dogodne drzewo
i wspiąć się na nie. Nikogo nie widziałam, ale wsłuchałam się w odgłosy
lasu. Śpiew ptaków, szum drzew uginających się pod wpływem wiatru...
Niczego niepokojącego. Odetchnęłam i zgrabnie zeskoczyłam z drzewa.
Gdy byłam jakieś dziesięć metrów od swojej jamy usłyszałam kroki. Odskoczyłam w zarośla i dobyłam noża gotowa zadać cios. Wilk mnie nie widział. Wolałam się nie pokazywać. Nie chcę doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji.
(Ktoś?)
Gdy byłam jakieś dziesięć metrów od swojej jamy usłyszałam kroki. Odskoczyłam w zarośla i dobyłam noża gotowa zadać cios. Wilk mnie nie widział. Wolałam się nie pokazywać. Nie chcę doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji.
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz