wtorek, 1 marca 2016

Od Venatrix

W lesie panowała idealna cisza. Ptaki umilkły, więc doskonale słyszałam bicie serca swojej ofiary. Młoda łania, nieświadoma zagrożenia, pasła się spokojnie na polanie. Wiatr obdarzył mnie przychylnością i zwierze nie czuło mojego zapachu. Ukryta w zaroślach wyczekiwałam odpowiedniego momentu, by skoczyć. Gdy tylko nadarzyła się okazja zadałam śmiertelny cios. Ofiara nie wiedziała nawet co ją zabiło. Nie był to rekord wielkości, ale wystarczała na dobre trzy dni. Zawlokłam mięso do swojej jamy. Zajęłam się oprawianiem, ale nie jadłam. Postanowiłam najpierw się przejść. Nadal czułam się niepewnie w stosunku z innymi wilkami, więc wolałam, by żaden się tu nie kręcił. Udało mi się znaleźć dogodne drzewo i wspiąć się na nie. Nikogo nie widziałam, ale wsłuchałam się w odgłosy lasu. Śpiew ptaków, szum drzew uginających się pod wpływem wiatru... Niczego niepokojącego. Odetchnęłam i zgrabnie zeskoczyłam z drzewa.
Gdy byłam jakieś dziesięć metrów od swojej jamy usłyszałam kroki. Odskoczyłam w zarośla i dobyłam noża gotowa zadać cios. Wilk mnie nie widział. Wolałam się nie pokazywać. Nie chcę doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji.

(Ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz