piątek, 11 marca 2016

Od Minx do Wyjca

…przedzierałam się od dłuższej chwili przez coraz bardziej szalejącą wichurę śnieżną. Zima to na pewno nie moja ulubiona pora roku- chyba że objawia się miłym skrzypiącym puchem pod łapami, ale takie śnieżycę to wolę omijać z daleka -pomyślałam.
 Z każdą chwilą słabłam, przegrywając walkę z śniegiem wdzierającym się łapczywie w oczy, uszy, nozdrza i pysk…zaczynałam nieć problem z oddychaniem…każdy łyk powietrza palił moje gardło i płuca. Białe płaty przed moimi oczami zaczęły zastępować czarne plamy…traciłam pomału świadomość. W uszach wciąż słyszałam wycie które wzywało mnie zawzięcie wołając o pomoc…nie dając mi wyboru. Przypadłam do ziemi by choć przez chwilę zminimalizować opór stawiany przez wiatr. Nagła myśl uderzyła mnie z całą swoją intensywnością
-jakim cudem! pośród tego rozszalałego żywiołu, jestem w stanie usłyszeć wycie czegokolwiek innego niż wiatru- w tym samym momencie zamajaczyła przede mną postać jakiegoś wilka.
…i to by było na tyle jeśli chodzi o mój kontakt z rzeczywistością. Ocknęłam się w towarzystwie jakiegoś wilka którego zapach wydał mi się znajomy, jednak nie potrafiłam jeszcze skojarzyć go z nikim mi bliskim. pochłonięta swoimi myślami nie zwracałam zbytnio uwagi co do mnie mówi.
- Kim Ty... Co Ty tu... To Ty wołałeś o pomoc...? –pomyślałam że to całkiem prawdopodobne zwarzywszy na wiek owego osobnika. - Niestety muszę zasmucić szanowną panienkę wiadomością iż także słyszałem to wycie...- Czyli to nie On. Zerwała się na równe łapy, mój ogon palił dotkliwie. - Trzeba mu pomóc!- zawyłam żałośnie. - Hola, hola, nie śpiesz się, gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy, a uwierz mi, ja coś o tym wiem. Pani zima obecnie ma humory jak baba z okresem, tak czy tak nic tam nie zdziałasz. – wilk zastawił mi drogę z niesłychaną gracją i uporem cechującym osoby przywykłe do wydawania poleceń. Przypominał mi tym trochę mojego ojca. - Ale..! - - Siedź spokojnie, owsiki masz czy co?- usłyszałam znów wycie ale tym razem mniej wyraźne, zrobiło mi się niedobrze. Aby przezwyciężyć mdłości spuściłam głowę….ogon palił z każdą chwilą coraz bardziej. Wiedziałam już co się święci, Ciemność lub ktoś z nią powiązany był coraz bliżej mnie i nowo poznanego wilka. - tak właściwie... To jeżeli mogę spytać to jak nadobna panienka się zwie?-
Dotarło do mnie  że wilk najprawdopodobniej nie zdaję sobie sprawy z powagi sytuacji w jakiej się znaleźliśmy…i to najprawdopodobniej z mojej winy. Przyciągam te paskudztwa jak padlina muchy, a to wszystko zasługa mojego piętna.
- Minx…Nazywam się  Minx- zdołałam wydusić.
- Witam, mnie za to zowią…- nie dałam mu dokończyć pociągając go bliżej mnie. Nie mieliśmy wiele czasu…polizałam jego pysk naznaczając go- co wprawiło basiora w niemałe zmieszanie. Dopiero teraz spostrzegłam jego nadpaloną sierść na pysku co poruszyło moje serce. Najprawdopodobniej nabawił się tych poparzeń kiedy mnie tu przytaszczał. Korzystając z chwili jego nieuwagi minęłam go szybko  zasłaniając swoim ciałem.
Dla kogoś kto mnie nie zna, mogę się zdawać słabą istotką na ciut za długich w stosunku do reszty ciała nogach. W rzeczywistości faktycznie takie mam nogi ;) ale do słabych na pewno nie należę. Zwłaszcza kiedy coś grozi komuś za kogo czuje się odpowiedzialna. Tak właśnie było i tym razem,  choć jeszcze nie do końca wiedziałam skąd Go znam a raczej Jego zapach. Był ode mnie starszy i nie znałam jego możliwości, przejęłam więc na siebie obowiązek chronienia nas dwojga. Całą moją uwagę skupiłam na istocie zbliżającej się do Nas. Czułam za plecami jak Wilk próbuję ze mną walczyć, chcąc przedostać się do przodu. Nie czekając dłużej przywołałam Wycie Wiatru z głębi moich płuc. Wiatr był już pod moją kontrolą dzięki czemu wiedziałam że nie przeszkodzi mi w użyciu pełnej mocy Ognistej Furii. Mój grzbiet zapłonął tak samo jak cała moja postać tworząc barierę nie do przebycia dla Czegokolwiek nieodpornego na ogień. Żadna istota zrodzona z Ciemności nie odważy się podejść  do świętych płomieni. Byłam spokojna o towarzysza za mną- wcześniej naznaczyłam Go tak aby moje płomienie nigdy więcej nie zraniły, ani niepotrzebnie sprawiły mu  ból. Wspomnienie poparzonego pyska dodały siły mojej furii.
W łunie dostrzegłam postać wilka obleczonego w ciemność a raczej zrodzonego z niej.
Przypomniałam sobie historie którą słyszałam za szczenięcych lat od szamanki , o duchu Śnieżycy- zamieszkiwał on górskie tereny nawołując wilki i zmuszając je do podążania w samo serce zawiei , gdzie gubiły swoje ślady padając w końcu z wyczerpania -opis pasował. 
-Tylko co postać z legend robiła w tej górskiej przełęczy?-
 Przypomniałam sobie o przecudnej krainie którą niedawno ujrzałam, zapewne mieszkały tam wilki.
-Trzeba pozbyć się tego Monstrum dla dobra jej mieszkańców-obiecałam sobie . Nie byłam jednak szamanem,  choć czułam i widziałam niektóre  Mroczne byty to nie potrafiłam ich odesłać z powrotem. 
Mój ogień zmusił Go do wycofania się i ustąpienia -TYM RAZEM-
Wyczerpana Furią padłam u stóp Basiora, pewna że przynajmniej przez następnych kilka godzin nic nam nie grozi ze strony Ducha. Gambo pojawił się obok mego pyska i zwinął w kulkę…Basior coś do mnie mówił niezwykle przejęty, lecz już nie słyszałam jego słów….odpłynęłam w błogi stan nieświadomości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz