Elliot jak zwykle przechadzał się po lesie. Mimo, że o tej porze roku
nie miał jak znaleźć jakiejkolwiek roślinki, takie przechadzki stały się
dla niego rutyną. Nie wyobrażał sobie dnia bez takiego spaceru, czułby
się zwyczajnie źle bez tego i miałby wielką dziurę w czasie. Nie lubił
się nudzić, więc nawet nie narzekał kiedy się tak codziennie
przechadzał. Cudowne śpiewy ptaków, przyjemnie zimny śnieg, który
skrzypiał pod łapami, delikatny powiew wiatru, to wszystko sprawiało, że
wilk się wyciszał i czuł bezpieczny. Kiedy nikt nie patrzył lubił bawić
się w śniegu, zawsze zachwycał go widok unoszącego się śniegu kiedy się
w nim bawił. Lubił tę porę roku, jego futro pięknie się wtapiało w
otoczenie i łatwo było polować albo coś wystraszyć. Mimo tych wszystkich
samotnych lat dalej siedziało w nim dziecko, które co jakiś czas
wychodziło z niego. Zazwyczaj niespodziewanie, jednak nigdy przy innych.
Kontynuował swój spacer co jakiś czas rzucając się na śnieg, a innym
razem bawił się korzeniami drzew, dzięki swojej zdolności. Po dłuższej
chwili wyszedł z lasu i jego oczom ukazała się przecudna niewydeptana
polana, którą pięknie zdobił strumyk. Ten widok naprawdę zapierał dech w
piersiach, był naprawdę przepiękny. To, czego zwykły wilk by nie
zauważył, było niesamowite dla Elliota. W oddali, po drugiej stronie
strumyka, przy lesie stało stado łań, przy których stało kilka jeleni.
Ich poroża były ogromne, chociaż niektóre już je zrzuciły. Najwyraźniej
go nie zauważyły, ponieważ nie zaczęły uciekać, nawet nie uniosły łbów,
Elliot i nie miał zamiaru ich atakować, dość niedawno miał posiłek.
Najbardziej mu teraz zależało na napiciu się. Podszedł do strumyka
i
nachylił się by wypić lodowatą wodę. Kiedy wreszcie nie czuł pragnienia,
położył się leniwie na śniegu
i obserwował stado, które z czasem
przemieszczało się coraz bliżej strumyka w poszukiwaniu jakiegokolwiek
pożywienia. Im bliżej były tym bardziej chciał je spłoszyć, bo na dany
moment wydawało mu się to niesamowicie zabawne, jednak kiedy pomyślał
jak on by się czuł gdyby ktoś go przestraszył odpuścił sobie i trwał w
bezruchu. Po jakimś czasie dotarły do strumyka i również się napiły,
kilka łań, wraz z jednym jeleniem przeszły nawet przez strumyk by dalej
tworzyć zwartą grupę, a nie długą linię przy strumyku. Dzięki temu
wilkowi było dane obejrzeć ogromne poroże z bliska, było to naprawdę
niesamowite. Bawiło go, że mimo żółtych ślepi, zwierzęta go nie
spostrzegły. Czyżby naprawdę był tak "niewidzialny" w śniegu czy
zwyczajnie one głupie? Niestety nie było mu dane długo je podziwiać,
ponieważ szybko się oddaliły do lasu, spod którego tu przyszły. Sam wilk
wreszcie wstał, ponieważ cały śnieg pod nim stopniał, a wilgotna ziemia
nie należała do jego ulubionych miejsc do leżenia. Również wrócił do
lasu, z którego przyszedł i kontynuował przechadzkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz