wtorek, 1 marca 2016

Od Isabelli " Spotkanie z Amorkiem "

Obudziłam się bardzo wcześnie rano. Szybko wyskoczyłam z " łóżka " i poszłam do " pokoju " głównej uzdrowicielki.
Krzyknęła:
- Co ty tutaj robisz?!
- Noo...
- Wiesz, że dzisiaj są Walentynki? - powiedziała przejęta Rosalie.
- I co z tego? - powiedziałam ze smutkiem
- Dzisiaj wieczorem jest Bankiet Zakochanych. Nie chciałabyś pójść? - powiedziała Roksi.
Powiedziałam jej, że może przyjdę, ale nie obiecuję. Poszłam przygnębiona do lasu. Po co ja mam iść na ten bankiet. Co ja tam będę robić? I tak nie mam z kim pójść. Szkoda, że nie mogę iść z Denisem... No nie wiem czy by chciał ze mną iść. Jestem zwykłą niezdarą i ciamajdą, i na pewno taki przystojny i wysportowany basior by ze mną się nie umówił... A tam, nie mogę tak rozmyślać o tym co na pewno się nie wydarzy... Powinnam przyszykować się na ten bal! Może namówię Rosalie i razem pójdziemy. Walentynki to nie tylko dzień dla zakochanych, ale też dla przyjaciół. No dobra, teraz muszę się cofnąć do jaskini.
Jej, Rosalie się zgodziła! No dobra już jestem gotowa. Założyłam piękną różową rozgwiazdę i błyszczący naszyjnik z muszelek. No to idę...
Na miejscu zobaczyłam piękny "stół" pokryty różowymi płatkami kwiatów, a na nim pełno pysznych smakowitości. Szłam przez tłum wilków nie wiedząc gdzie. Nagle w oddali zobaczyłam Denisa z innymi waderami. W moich oczach pojawiły się łzy. Wtem nad nim na gałęzi zobaczyłam dziwnego wilka. Miał on pełno płatków róż w sierści, piękny naszyjnik w kształcie serca, czerwony łuk ze strzałą zakończoną sercem oraz białe skrzydła. Był to Amor. Zszokowało mnie. No racja, legendy mówiły, że w Walentynki pojawia się Amorek, ale nie wiedziałam, że to prawda! Coś mnie zmroziło, kiedy znowu spojrzałam na Denisa i te wadery. Postanowiłam, że ukradnę łuk i sprawię, że mój ukochany zakocha się we mnie. Pobiegłam w stronę Amora. Po drodze zrobiłam sobie linę z liany, żeby łatwo go złapać. Biegłam dalej aż znalazłam się w ślepym zaułku. Zobaczyłam go i złapałam. Natychmiast wzięłam łuk i pobiegłam na bankiet. Zobaczyłam Denisa i... strzeliłam. Niestety z moim szczęściem trafiłam w poncz. Nagle poncz poruszył się i pobiegł do pobliskiej wadery. Zaczął ją całować i przytulać. Taak to było śmieszne, ponieważ napój chodził i skakał. Potem poszłam bliżej, żeby lepiej wycelować, ale niestety potknęłam się o czyjąś łapę i łuk wypadł mi z łap. Strzała poleciała w stronę wiewiórki i przyczepiła się do jej zadka. W oczach wiewiórki pojawiły się serduszka i poleciała jak poparzona na drzewo, i zaczęła je całować. Nagle za drzewie pojawił się Amor i był bardzo zły. Poleciał na mnie i podniósł leżący łuk i strzałę.
Ten dzień był bardzo dziwny i zagadkowy. Powiedziałam sobie, że nigdy nie dam się omotać miłości.
 Amorki wydają się słodkie, ale niektóre takie nie są. Ten Amor na pewno jest na mnie zły i mi nigdy nie wybaczy. Jednak nadal bardzo lubię amorki nawet ,kiedy żaden teraz mnie nie polubi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz