piątek, 26 lutego 2016

Od. Viper'a

Spojrzałem właśnie w zachodzące słońce. Wiatr przyjemnie czochrał moją sierść. Zamknąłem oczy 
i uśmiechnąłem się. Było to bardzo przyjemne dla mnie. Jednak jedno mnie bolało i to dosyć mocno... Samotność. Tak. Byłem sam, a siostra znowu się ze mną pokłóciła. Nie ukrywam, byłem praktycznie fatalnym bratem. Nie umiałem się zachować... W końcu miała depresję. Tak naprawdę nie mogłem nigdy zrozumieć, jak to jest. Otworzyłem szeroko oczy. Było już ciemno. Słońce schowało się już za horyzontem. Gwiazdy świeciły. Był to przyznam się szczerze niesamowity widok. Uniosłem głowę do góry. Usłyszałem nagle przeraźliwy skowyt. Sierść stanęła mi dęba. Zacząłem bacznie obserwować okolicę, ale praktycznie nic nie zobaczyłem. Potem znowu i znowu. Ten dźwięk obił mi się o uszy. Warknąłem cicho i rozłożyłem skrzydła. Wzbiłem się w powietrze. Spoglądnąłem na dół i czujnie obserwowałem okolicę. Nagle uderzenie. Spojrzałem na skrzydło. Było przebite na wylot. Runąłem w dół i chyba walnąłem się dosyć mocno. Poczułem ból i straciłem przytomność.
***
Otworzyłem oczy. Byłem gdzieś na polanie. Obok mnie stał wilk. Był chyba przyjaźnie nastawiony, bo nie miał broni. W tle słychać było powarkiwania i odgłosy walki. Spojrzałem nieprzytomnym wzrokiem na wilka.
- Ki-kim.. ?
- Cicho, uderzyłeś mocno w glebę Nie ruszaj się, to postaram się opatrzyć twoje rany...
 
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz