Spojrzałem właśnie w zachodzące słońce. Wiatr przyjemnie czochrał moją
sierść. Zamknąłem oczy
i uśmiechnąłem się. Było to bardzo przyjemne dla
mnie. Jednak jedno mnie bolało i to dosyć mocno... Samotność. Tak. Byłem
sam, a siostra znowu się ze mną pokłóciła. Nie ukrywam, byłem
praktycznie fatalnym bratem. Nie umiałem się zachować... W końcu miała
depresję. Tak naprawdę nie mogłem nigdy zrozumieć, jak to jest.
Otworzyłem szeroko oczy. Było już ciemno. Słońce schowało się już za
horyzontem. Gwiazdy świeciły. Był to przyznam się szczerze niesamowity
widok. Uniosłem głowę do góry. Usłyszałem nagle przeraźliwy skowyt.
Sierść stanęła mi dęba. Zacząłem bacznie obserwować okolicę, ale
praktycznie nic nie zobaczyłem. Potem znowu i znowu. Ten dźwięk obił mi
się o uszy. Warknąłem cicho i rozłożyłem skrzydła. Wzbiłem się w
powietrze. Spoglądnąłem na dół i czujnie obserwowałem okolicę. Nagle
uderzenie. Spojrzałem na skrzydło. Było przebite na wylot. Runąłem w dół
i chyba walnąłem się dosyć mocno. Poczułem ból i straciłem przytomność.
***
Otworzyłem oczy. Byłem gdzieś na polanie. Obok mnie stał wilk. Był chyba przyjaźnie nastawiony, bo nie miał broni. W tle słychać było powarkiwania i odgłosy walki. Spojrzałem nieprzytomnym wzrokiem na wilka.
- Ki-kim.. ?
- Cicho, uderzyłeś mocno w glebę Nie ruszaj się, to postaram się opatrzyć twoje rany...
***
Otworzyłem oczy. Byłem gdzieś na polanie. Obok mnie stał wilk. Był chyba przyjaźnie nastawiony, bo nie miał broni. W tle słychać było powarkiwania i odgłosy walki. Spojrzałem nieprzytomnym wzrokiem na wilka.
- Ki-kim.. ?
- Cicho, uderzyłeś mocno w glebę Nie ruszaj się, to postaram się opatrzyć twoje rany...
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz