czwartek, 3 marca 2016

Od Isabelli do Si

- Nic ci nie jest - zapytałam.
- Nic się nie stało...Przepraszam. - odpowiedział trochę zawstydzony.
- Krwawisz. Mogę ci opatrzyć ranę - powiedziałam uprzejmie.
- Nie, nie musisz - powiedział basior.
- No chodź... - pociągnęłam go za zdrową łapę - A w ogóle to jak masz na imię? Nigdy cię tu nie widziałam.
- Jestem Si. Nie nie musisz... - odpowiedział mi.
I tak go wzięłam do mojej jaskini. Po drodze opowiedziałam mi swoją historię. Moja łza spadła na ziemię. Zaczęłam płakać. Si chyba to zauważył i otarł moją łzę.
Wtedy spojrzałam mu w oczy. Miał on bardzo piękne, błyszczące,smutne oczy. Szybko odwróciłam wzrok 
i szłam dale. Przez całą drogę nie odezwał się do mnie, ale czułam mocno jego obecność.
Byliśmy już na miejscu. Kiedy byliśmy blisko jaskinii, Si stanął jak zamurowany.
- Ale masz piękny dom - powiedział.
- Dziękuję - powiedziałam zarumieniona.
Nik nigdy nie powiedział mi komplementu. Później po opatrzeniu rany zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedział mi swoją historię, że był popychadłem w dawnej watasze, i że odegrał się na swoich rodzicach zrzucając ich ze skały. Trochę to dziwne, że zabił swoich rodziców, ale się nie dziwię, że tak postąpił. Kiedy on tak opowiadał, spojrzałam na niego. Był taki przystojny. Chba spodobaliśmy się sobie. Nawet Denis nie jest tak czuły jak on...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz