niedziela, 20 marca 2016

od Asterii do Wilka Wędrownego - Argii

W watasze dni mijają szybko i nim się obejrzysz już noc w zadumie kroczy, ścieląc płaszcz mroku. To właśnie w ten czas po mojej głowie chodzą te najgorsze myśli: „A co jak nagle wyskoczy na mnie … nie! Nic nie wyskoczy… Nie ma się czego bać…”. I tak jest zawsze, zawsze tak było i uczucie okropnego strachu nawiedzającego mnie, kiedy w około ciemność, raczej nie opuści mnie, aż do mojej wilczej śmierci. Mroku staram się unikać jak ognia, więc kiedy tylko powoli gasną lampy dnia szukam miejsca do „przetrwania” nocy. Tak było i tym razem. Wyruszyłam na poszukiwania schronienia. Nie znam jeszcze wszystkich miejsc na naszym terenie, dlatego było mi niezwykle trudno. Pod łapami skrzypiał śnieg, a melodia, jaką dane mi było słuchać to szum drzew. Szłam tak rozglądając się uważnie, nie zaczepiając innych wilków – mają swoje sprawy. Po paru chwilach znalazłam swoje upragnione miejsce, bo na skraju lasu ukazało się mi wejście do jaskini. Podeszłam bliżej, aby uważnie zbadać teren. Grota nie wyglądała na zamieszkałą przez kogokolwiek, więc jedyne co pozostało mi do roboty to dać nura do krainy snów. Ułożyłam się w kłębek przy samej chłodnej ścianie i odpłynęłam…
Obudziłam się i kiedy otworzyłam oczy uświadomiłam sobie, że jest środek nocy. Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się budzić o tej porze. Strach przeszył moje serce. Czułam czyjąś obecność, lecz bałam się wystawić łeb z jaskini choćby na sekundkę. Stwierdziłam, że najlepszym pomysłem będzie powrót do snu. Ułożyłam się wygodnie, tym razem w głębszej części groty niż ostatnio, zamknęłam oczy, lecz za bardzo się bałam:
- Nie mogę! Nie dam rady! – Krzyknęłam i zdałam sobie sprawę z tego błędu. Jeszcze ktoś mógł mnie usłyszeć! Zerwałam się na równe nogi i stałam w milczeniu przez jakiś czas, nasłuchując czyichś odgłosów. Najwyraźniej nikt mnie nie usłyszał, bo ciemności nocy pozostawały cicho. Odetchnęłam z ulgą…
Nagle, nieopodal zauważyłam średniej wielkości jaśniejący punkt. Dzieliło mnie od niego około sto wilczych kroków. Bez najmniejszego namysłu podjęłam decyzje pognania w tamtym kierunku. Biegłam jak najszybciej się da, starając się nie myśleć o otaczającej mnie ciemności i mając nadzieję, że owe światełko to nie mały świetlik. Gnając przed siebie nie zauważyłam stoku znajdującego się przede mną. Próby wyhamowania poszły na marne. Stoczyłam się z góry tracąc przytomność.
Ocknęłam się, kiedy dookoła mnie było pełno światła, a nade mną stała wadera. Kiedy zauważyła, że się przebudziłam, odeszła. Wyglądała niezwykle dumnie i majestatycznie. Jej brązowa, niezwykła sierść emanowała blaskiem. Nie chciałam, żeby odeszła.
- Poczekaj! – krzyknęłam.
Wilczyca odwróciła się, lecz nie usłyszałam od niej żadnego słowa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz