Uśmiechnąłem się do wadery, po czym skoczyłem na pierwszego wilka. Jednym
ruchem łapy zabiłem go. Spojrzałem na Sachmet. Walczyła jak demon.
Była...całkiem niezła. Nie chciałem być gorszy, wiec prze teleportowałem
się obok niej i jednym ruchem wysadziłem przeciwników w powietrze. W
jakim sensie "wysadziłem"? Dosłownym oczywiście! Wilki zaczęły powoli
wycofywać się z pola bitwy, co mnie bardzo uszczęśliwiło. Sachmet
wyglądała na lekko zmęczoną. W niektórych miejscach była ranna.
Podbiegłem do niej i sie zorientowałem. Miałem całkiem paskudnie
skręconą tylną łapę. Skrzywiłem się, ale udało mi sie zdobyć na
nieśmiały uśmiech w stronę wadery.
- Często mnie tak atakują, nie martw się.
- Viper, t-twoja łapa! - powiedziała zmartwiona wadera.
- Nic mi nie będzie. To tylko ... złamanie. - mruknąłem przez zęby.
Wadera jednak skrzywiła się na widok mojej rany.
- Jesteś medykiem! Nie możesz coś z tym zrobić? - zapytała wpatrując się w moją łapę.
- No w sumie... ale nie mam leków znieczulających... - mruknąłem, a
wadera spojrzała na mnie dosyć dziwnie. - To znaczy.. . chodźmy do
innego medyka. Ty pewnie... też jesteś ranna.
Wadera westchnęła głośno i już chciała mi pomóc, kiedy rozłożyłem
skrzydła. Były one ogromne, puchate, piękne i lśniące. Idealne.
- Nie musisz mnie podpierać jak starego dziadka! Wskakuj na grzbiet. Dolecimy tam w kilka minut!
- A dasz radę mnie unieść?
- Prych... czy dam radę?! Dam i to na sto procent!
( Sachmet? Wybacz długość i zwłokę ;-; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz