Odetchnąłem świeżym powietrzem. Już pokochałem to miejsce! Nie wiedzieć
czemu, poczułem się lekko niezręcznie w towarzystwie Sachmet i to
jeszcze o takiej porze! Słońce zachodziło, a niebo przybrało różowo-
pomarańczowy kolor. Przypomniała mi się ta chwila, w której wyznałem
Drakonie miłość... Była to moja pierwsza wadera, w której szczerze sie
zakochałem. Zazwyczaj, wcześniejsze dziewczyny były tylko chwilowe. To
nie była prawdziwa miłość. Co innego Drak.. Westchnąłem na to
wspomnienie. Sachmet dziwnie się na mnie popatrzyła:
- Żyjesz? - spytała.
- Co? A tak... żyje. - mruknąłem smutno.
- Co jest?
- Nic... - skłamałem.
- Ekhem... - wadera westchnęła - Widzę, że coś jest nie tak.
- Pomyślałem o mojej byłej. Zginęła przez...moją siostrę. Nie chcę o tym rozmawiać.
Zapadła niezręczna cisza pomiędzy mną, a Sachmet. Nie przejmowałem się tym za bardzo. Zauważyłem w oddali, w krzakach cichy szelest. Udawałem, że tego nie widziałem. Nagle zza krzaków wybiegł potężny stwór. Mógł mieć chyba dwa metry wzrostu. Wyglądał, jak zmutowany, ogromny wilk. Skoczyłem na niego i jednym ruchem miecza odrąbałem mu łeb. Sachmet patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Uśmiechnąłem się do niej:
- Przecież cię nie zjem!
- Nie o ciebie mi chodzi... - wychrypiała wadera i wskazała na lasek, z którego wyłoniło się chyba trzydzieści rosłych basiorów z obcej watahy...
(Sachmet? Było tak różowo, ale warto zmienić klimat! XD)
- Żyjesz? - spytała.
- Co? A tak... żyje. - mruknąłem smutno.
- Co jest?
- Nic... - skłamałem.
- Ekhem... - wadera westchnęła - Widzę, że coś jest nie tak.
- Pomyślałem o mojej byłej. Zginęła przez...moją siostrę. Nie chcę o tym rozmawiać.
Zapadła niezręczna cisza pomiędzy mną, a Sachmet. Nie przejmowałem się tym za bardzo. Zauważyłem w oddali, w krzakach cichy szelest. Udawałem, że tego nie widziałem. Nagle zza krzaków wybiegł potężny stwór. Mógł mieć chyba dwa metry wzrostu. Wyglądał, jak zmutowany, ogromny wilk. Skoczyłem na niego i jednym ruchem miecza odrąbałem mu łeb. Sachmet patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Uśmiechnąłem się do niej:
- Przecież cię nie zjem!
- Nie o ciebie mi chodzi... - wychrypiała wadera i wskazała na lasek, z którego wyłoniło się chyba trzydzieści rosłych basiorów z obcej watahy...
(Sachmet? Było tak różowo, ale warto zmienić klimat! XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz