Zimno poczułam już w kościach, choć deszcz powoli się kończył, ja
wypatrywałam tylko jednej rzeczy... Sensu tego wszystkiego, kocham te
dwie osoby, lecz muszę wybrać jedną. Deszcz się skończył.
Słońce obudziło się i miałam na pysku błogi stan tego, że w końcu
przestało padać. Otrzepałam się z wody i wyruszyłam po jakąś małą
zdobycz. Po paru godzinach zajadałam się królikiem, wbiłam pazury w
ziemię. Ktoś jest za mną. Odwróciłam się, jednak nikogo nie było, przed
oczami świsnęło mi coś brązowego, pewnie jakiś jelonek płatał sobie
figle. Postanowiłam się przejść, poszedłam do lasu nad strumyk, usiadłam
i przyglądałam się krukom, które kłóciły się o patyk do gniazda.
Pomyślałam jeszcze o tym czymś co było w mojej jaskini, wiedziałam, że
to był wilk samotnik lub z innej watahy, wątpię by był wrogo nastawiony.
Kruki tym razem siedziały w gnieździe, ściemniało się, powściekałam się
trochę z jednym z odważnych ptaków i poczułem zapach kogoś innego.
Wena wyjechała do Chin... Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz