piątek, 11 grudnia 2015

Od Denisa c.d. Kiiyuko

Kiiyuko zdenerwowała się i gdzieś pobiegła w głąb lasu, chciałem ją zatrzymać i zawołałem:
-Co się stało?- Ale do moich uszu dotarło tylko szumienie wiatru.
Stanąłem zdezorientowany i wpatrywałem się w dal. Zdecydowałem, że pójdę ją poszukać. Ruszyłem przed siebie, rozglądając się dookoła. Przebiegłem dobre parę kilometrów, ale nigdzie jej nie było. Poczułem za swoimi plecami obecność mojego towarzysza. Karidalus prychną i stukną mnie łbem w grzbiet.
"Czego szukasz?"- Usłyszałem jego głos w mych myślach (to jeden ze sposobów, którym się porozumiewamy)
-Pewnie już wiesz.- Pogłaskałem go po czuprynie.
"Tej wadery, co poszła pod drzewo wisielca?"
-Skąd wiesz gdzie poszła? 
"Widziałem jak tam zawędrowała, gdy wracałem z polowania na ryby."
-Aż tak daleko zawędrowała?
"Wskakuj, sprawdzimy czy jeszcze tam jest."- Wskoczyłem na grzbiet mojego przyjaciela, ten poruszył skrzydłami i zaraz znaleźliśmy się w powietrzu. Smok rozpiął je na całą długość i przypominał szybowiec niesiony wiatrem. Gdy spojrzałem w stronę słońca, te chyliło się już ku dołowi, zasłaniane przez liczne kłębiaste chmury.
"Będzie dzisiaj padało"- Powiadomił mnie Kari.
-Dzięki, właśnie się nad tym zastanawiałem. Wiesz co, musimy się pospieszyć.
"Wiem Denisie, wiem."
Karidalus znacznie przyspieszył i zanim się obejrzałem, wylądował przed wielkim drzewem, wyraźnie naznaczonym swym wiekiem. Nad drzewami było jeszcze w miarę jasno, ale tu panował półmrok. stworzyłem kulę energetyczną, by trochę rozświetlić miejsce. W końcu dostrzegłem zwiniętą w kłębek waderę, która była pogrążona we śnie. Łagodnie podniosłem ją i umieściłem na grzbiecie smoka.
-Weź ją, ostrożnie przetransportuj do mojej jaskini, ja pobiegnę.
"W takim razie dobrze, widzimy się u ciebie."- Kari uniósł się w powietrzu i zaraz zniknął wysoko w górze. Ja ruszyłem szybkim biegiem i mknąłem przez las z prędkością błyskawicy. Po drodze upolowałem parę okazów tłustych zająców. Gdy przybyłem do swojej jaskini, smok już tam był. Położył waderę na legowisku, po czym wyszliśmy na dwór i zabrałem się do jedzenia. Rzuciłem dwie sztuki mojemu przyjacielowi, który jeszcze szybciej je zjadł. Mlasnął i zadowolony poszedł zapaść sen.
 Przysiadłem na półce skalnej i łapałem wiatr, wpatrując się w odległe tereny.  Utworzyłem, jak poprzednio, kulę energii elektrycznej, przyjrzałem jej się chwilę, po czym cisnąłem ją w pobliską skałę, która zagrzmiała i rozpadła się na drobne kawałki. Usłyszałem za sobą czyjeś kroki.
-Przepraszam, obudziłem cię.- Nie wiedziałem jednak, czy był to Karidalus czy Kiiyuko.

<Kiiyuko?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz