To co się przed chwilą stało wybiło mnie z równowagi. Miałam nadzieję,
że Raz jest już w stu procentach sobą, a teraz już widzę jak bardzo się
myliłam. Nie chciałam tam dłużej stać. To wszystko mnie przerasta. Nie
czekałam na reakcję nikogo, tylko szybko odwróciłam się i biegłam przed
siebie, jak najdalej od nich. Nie chciałam wracać do jaskini, bo tam
szybko by mnie znaleźli, a ja chciałam zostać sama. Wbiegłam do lasu.
Zwinnie manewrowałam między drzewami. Dopiero po chwili moim oczom
ukazał się klif, a pod nim ogromna rzeka. Nie wiedziałam czy to nadal
jest teren watahy, czy może jestem już poza jej granicami. Pierwszy raz
mało mnie to obchodziło. Usiadłam na krawędzi skały. Tego właśnie było
mi trzeba ciszy i spokoju. Siedziałam tam dobre kilka godzin w czasie
których ćwiczyłam swoje moce. Niedługo potem zaczęło się ściemniać, a do
mojej jaskini było ładnych kilkanaście kilometrów. Postanowiłam
zaryzykować i drugi raz w życiu pobiec cieniem. Skupiłam się na
otaczającym mnie mroku i chwilę później widać było tylko mój cień
pędzący przez las. Gdzieś w oddali słyszałam jak ktoś wołał mnie po
imieniu, ale nie obchodziło mnie to. Wreszcie dotarłam do jaskini.
Zmaterializowałam się. Szybko pożałowałam mojej decyzji o takim
przemieszczaniu się. Strasznie zakuło mnie w sercu i zatoczyłam się, a
przed moimi oczami nastała ciemność. Dopiero po pewnym momencie wszystko
wróciło do normy, a ja podniosłam się. Za mną odezwał się znajomy głos.
Raz.
- Co się stało? Czemu wtedy uciekłaś?
- Chciałam pobyć sama.
Nie odwracałam się w jego stronę. Nie miałam na to siły i ochoty. Wreszcie dodałam.
- Raz. Najlepiej dla wszystkich będzie jeśli przestaniemy się widywać i
spotykać. Jeżeli chcesz możesz zostać w mojej jaskini. Ja znajdę sobie
jakąś inną.
Widziałam, że wyprowadziłam go z równowagi.
- Co?! A to niby dlaczego?! Co nam w tym przeszkadza?
- Nie co lecz kto...
- No mów wreszcie. - niecierpliwił się.
- Twoja matka.
<Raz? Przepraszam, że dopiero teraz, ale nauka mnie przygniotła>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz