czwartek, 5 listopada 2015

Od. Tyksony "Dyniowa marmolada"

- Ostatnia - mruknęłam - jestem wykończona!
Położyłam głowę na ogromnej, pomarańczowej dyni. Były niezwykle ciężkie. I co ja teraz zrobię z tą kupką?! Westchnęłam i wstałam powoli. Dziwne, że nie mam wszystkich cech umarlaka. Myślę, czuję chłód, czuję gorąc oraz zmęczenie. Spojrzałam jeszcze raz na górę dyń. Zbiory w tym roku były ogromne...
- Wiem! - uśmiechnęłam się złowieszczo.
Wiedziałam, na co wykorzystam te dynie! Była jednak już noc i musiałam iść do nory. Rankiem wróciłam do dyń. Wzięłam pierwszą, ogromną dynię i podrzuciłam ją do nory pewnej wadery. Była to norka Gelidy. Zrobiłam z dyni coś w stylu "marmolady". Miałam szczęście Gelida właśnie wyszła ze swojej jaskini. Wpadła na przygotowaną przeze mnie marmoladę. Wilczyca z trudem wygrzebała się z dyni. Spojrzała na mnie. Śmiałam się wniebogłosy. Moja przyjaciółka zrobiła zdziwioną minę.
- Takie to śmieszne?
Podbiegła do kupki moich dyń i rzuciła we mnie. Jeden jeden.
- No to teraz mamy remis. - zawołałam do Gelidy roześmiana.
Wadera znowu rzuciła we mnie dynią. Ja odwzajemniłam jej rzut. Wadera podobnie jak ja, była w świetnym humorze. Wadera trochę brudna, wskoczyła do jeziora. Umyła się i wyskoczyła z wody. Ja poszłam w jej ślady. Wyczyściłam futro, ale Gelida znowu rzuciła we mnie dynię. Bitwa mogła trwa jeszcze cały dzień...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz