środa, 4 listopada 2015

Od. Canade - Kłująca sprawa

Jesień nastała i młoda wadera postanowiła się przejść. Wokół latały jesienne, kolorowe listki. Wadera wprost kochała jesień. Był to właśnie jej klimat. uwielbiała ją, ponieważ uważała, że jesień to pora tajemnicza, czasem smutna, a czasem wesoła. Nigdy nie wiesz, co na dziś przygotuje. Canade usadowiła się na kupce liści. Zawsze to robiła. Medytowanie, spanie i polowanie to właśnie jej żywioł. Dzisiaj jednak coś nie dawało jej spokoju. Wstała. Postanowiła pójść na przechadzkę po lesie. Dostrzegła jednak coś błyszczącego w oddali. Nie wiedziała, co począć. Mogła być to rzecz jakiegoś wilka. Albo rzecz niczyja. Mimo wszystko wadera podeszła do błyszczącego przedmiotu. Już miała chwycić przedmiot, kiedy poczuła pod łapą ukłucie. Spojrzała na swoją przednią łapę. Była cała we krwi. Coś ugryzło ją w drugą łapę. Spoglądnęła na nią.  Zauważyła małego jeżyka, widocznie jeszcze młodego.
- Hej, co ty?
Jeż widząc Canade zląkł się.  Wadera uśmiechnęła się pod nosem:
- Jeży nie jem. Nic ci nie zrobię.
Jeż podszedł do wadery. Ta niewiedzącą, co czynić, podniosła jeżyka. Ten ugryzł ją w nos.  Wadera zrobiła zdziwioną minę. Jeż się zaśmiał.
- Takie to śmieszne?
Połaskotałam jeżyka po brzuchu. Znowu zaczął się śmiać. Usłyszałam szelest. Ktoś wszedł do lasu. Szybko postawiłam jeżyka na nogi i usunęłam się w mrok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz