poniedziałek, 2 listopada 2015

Od Raz'a "Kłująca sprawa"

(Jakby coś to opo jest wyrwane z czasu i miejsca.)
Rano, jak to rano na trawie. Znowu zapomniałem poszukać dla siebie jaskini. Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem, że... No właśnie nic bo byłem przykryty liśćmi. Podniosłem się otrzepałem i zacząłem spacerować. Hmmm... Ciekawie tutaj. Po jakimś czasie przechadzki coś zaświeciło mi po oczach. Mrużąc je zauważyłem coś błyszczącego na drzewie. Jakby złoty liść, z jakiegoś wisiorka. -Pewnie ktoś zgubił, jak się wspinał.- pomyślałem. Zacząłem się wspinać po dębie. Łapa poślizgnęła mi się na mchu.-Aaaaa!!!!-Krzyknąłem spadając. Wylądowałem na trzech łapach, a czwartą dotykałem czegoś kłującego. To coś zaczęło mruczeć. Po chwili zauważyłem, że to jeż. Nie zdziwiłem się że mruczał, przecież nikt nie chce głaskać jeża. Podniosłem go i zabrałem kawałek dalej gdzie widziałem kupkę jabłek. Położyłem mojego nowego kolczastego kolegę obok jabłek i patrząc się na to jak pałaszuje owoce usypałem mu kupkę z liści. Kiedy skończyłem zostały dwa jabłka, które położyłem na grzbiet spasionego jeża. Zaprowadziłem go do kupki, a on po chwili się w niej zagrzebał.
Co z tego, że nie zdobyłem tego liścia ważne jest to, że dzięki mnie jeż bezpiecznie przeżyje zimę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz