-Yhhh...-powiedziałem przeciągając się na drzewie.
-Mogłem się spodziewać, że po takiej nocy będzie mnie wszystko boleć.-powiedziałem do siebie. Zeskoczyłem na dół.
- Co ja to miałem dzisiaj zrobić? A no tak, wynieść te uszkodzone dynie ze spiżarni Daiki żeby nie gniły.- teleportami skakałem w stronę jej domu. Kiedy byłem na miejscu jeszcze spała. -No, nic może wyniosę je zanim się obudzi to coś się z nimi zrobi.- powiedziałem do siebie otwierając drzwiczki spiżarni. Wynosiłem te większe po jednej, te średnie po dwie, a małe po trzy czasami cztery. Po jakiejś połowie godziny wszystkie dynie ze śladami uszkodzeń wylądowały przed wejściem.
-Co by tu z nimi zrobić?-zacząłem rozmyślać.
-Może ozdoby? Nie. Albo dać Roksi na okłady? Nie, ma pełno lepszych. Zaraz... No to będzie dobre.- i tu odezwała się moją żartobliwa dusza. Ustawiłem wszystkie dynie przed wejściem i zacząłem je miażdżyć kamieniem. Zrobiła się z tego cała masa marmolady.
Odrzuciłem kamień w samą porę, bo z jaskini wyszła zaspana, półprzytomna Daiki.
-O cześć Raz! Przyszedłeś wynieść dy...-urwała bo zaczęła się ślizgać w mojej pułapce. Po chwili była cała w dyni. Wzięła trochę marmolady na łapę, uśmiechnęła się i rzuciła mi prosto w twarz. Zaczęła się śmiać odwzajemniłem się. I uśmiechem i dyniową marmoladą. Rzucaliśmy się do wieczora, zabawa trwała w najlepsze. Ale trzeba było posprzątać. Po obowiązku siedzieliśmy przez całą noc i gadaliśmy o naszej bitwie.
- Co ja to miałem dzisiaj zrobić? A no tak, wynieść te uszkodzone dynie ze spiżarni Daiki żeby nie gniły.- teleportami skakałem w stronę jej domu. Kiedy byłem na miejscu jeszcze spała. -No, nic może wyniosę je zanim się obudzi to coś się z nimi zrobi.- powiedziałem do siebie otwierając drzwiczki spiżarni. Wynosiłem te większe po jednej, te średnie po dwie, a małe po trzy czasami cztery. Po jakiejś połowie godziny wszystkie dynie ze śladami uszkodzeń wylądowały przed wejściem.
-Co by tu z nimi zrobić?-zacząłem rozmyślać.
-Może ozdoby? Nie. Albo dać Roksi na okłady? Nie, ma pełno lepszych. Zaraz... No to będzie dobre.- i tu odezwała się moją żartobliwa dusza. Ustawiłem wszystkie dynie przed wejściem i zacząłem je miażdżyć kamieniem. Zrobiła się z tego cała masa marmolady.
Odrzuciłem kamień w samą porę, bo z jaskini wyszła zaspana, półprzytomna Daiki.
-O cześć Raz! Przyszedłeś wynieść dy...-urwała bo zaczęła się ślizgać w mojej pułapce. Po chwili była cała w dyni. Wzięła trochę marmolady na łapę, uśmiechnęła się i rzuciła mi prosto w twarz. Zaczęła się śmiać odwzajemniłem się. I uśmiechem i dyniową marmoladą. Rzucaliśmy się do wieczora, zabawa trwała w najlepsze. Ale trzeba było posprzątać. Po obowiązku siedzieliśmy przez całą noc i gadaliśmy o naszej bitwie.
(To opo też jest wyrwane z czasu i miejsca XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz