Milczałem. Aby przerwać niezręczną ciszę popchnąłem waderę w bok.
Spadła, a ja zacząłem się śmiać. Wystawiłem na Dianę język i patrzyłem
jak otrzepuje się z liści. W zamieszaniu związanym z drzewem nie
zauważyłem nadchodzącej burzy. Dianie nic nie powiedziałem gdy zaczęła
odchodzić. Nie szedłem za nią, bo to groziło nieuchronnym zmoknięciem.
Jej mina, gdy połapała się, że pada, doprowadziła mnie do takiego
śmiechu, że spadłem na czerwoną ze złości Dianę.
Diana?
Weny brak :<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz