czwartek, 19 listopada 2015

Od Hany CD Denis

Fuknęłam i spojrzałam na Denisa. Wydawał się dość miłym basiorem.
-Chętnie bym poszła pospacerować, gdyż, iż, bo, ponieważ, moje łapy zdrętwiały i modlą się o chodzenie owymi.
Basior zaśmiał się, a na mojej mordzie zawitał szeroki uśmiech.
-No dobrze, panno...
-Hana. - wstałam, pobujałam się na białych łapskach niczym sprężyna i ostrożnie pomaszerowałam przed siebie, po drodze się narażając na "upadek".
Samiec poszedł za mną, i w chwili kiedy postawił łapę obok mnie, by wykonać krok, ja już opanowałam starą moc chodzenia i rozpoczęłam bieganie, jednak łapy wciąż bolały i ja spadłam na wysuszoną trawę.
-Auć!- zawyłam, leżąc na ziemi. Denis podbiegł do mnie.
-Chyba masz zarażone łapy.- fuknął z uśmieszkiem i pomógł mi wstać.
-Wiesz, ile ja leżałam nieruchomo?!- zawarczałam. Ten tylko się zaśmiał.
Denis coś powąchał.
-Czekaj, czuję coś...- wskoczył w krzaki, i, wracając do mnie, trzymał królika.
-Łou... Jak ty to...
-Po prostu się dużo uczę.- odparł, podrzucając mi połówkę zwierzęcia. Odrzuciłam go spowrotem.
-Nie lubisz mięsa?- podniósł prawą "brew" wilczur.
-Ryba lepsza.- uśmiechnęłam się.
-Umiesz łowić rybę?- spytał z wielkim kawałkiem w buzi.
-Tak.
Podbiegłam w stronę strumyka. Ten podbiegł za mną, a ja w tym czasie zaczęłam coś nucić i podniosłam powoli łapę. Woda też się uniosła, a w tym "kawałku" chlustała swym ogonkiem duża ryba. Opuściłam wodę i złapałam łapą rybę.
-No.. Nieźle.- powiedział on. Rzuciłam mu rybę w łeb i spojrzałam do przodu. Słońce było w prawidłowej pozycji, i ja robiłam moją ulubioną sztuczkę - krople wody stały w powietrzu, a promienie słońca tworzyły z nich kolorową tęczę.

<Denis? Naczekałaś się już :1 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz